niedziela, 11 października 2015

31. Witamy wśród nas

BĘDĄ BLUŹNIERSTWA!

Minął już tydzień odkąd Shi leży w śpiączce. Faust powiedział ze jej organizm był wykończony. Madzy z Fairy tail i madzy po stronie zUa już zniknęli z wioski. Hinata ciągle opierniczała Hao za zabijanie przeciwników, a cała wesoła gromadka cieszyła się że tylko wobec złego Pana jest wredną małpą, a dla nich jest milutka jak troskliwy miś. Ren siedział cicho większość czasu, zazwyczaj udawał ze czyta, a jak ktoś go zaczepił dostawał opiernicz lub w mordkę... Dość często też chodził do narzeczonej przy której Faust majstrował mierząc puls i inne takie których bez doktoratu się nie zrozumie więc kij z tym. Przez dane 7 dni drużyna Asakury stoczyła 2 walki, a drużyna Rena jedną. Jun martwiła się o brata, a Maja i Atsuki płakały codziennie z bezsilności. Wampiry chodziły jeszcze bardziej wculwione na wszystko co się rusza. Rzucali bluźnierstwami na lewo, prawo, górę i dół i krytykowali wszystko.
Jak zwykle Hinata wstała najwcześniej i złapała się za głowę, tak moi drodzy państwo, nasza młoda dama zaczęła pić.... piccolo jej kuźwa zaszkodziło, z tym że piccolo popijała jakąś krwawą mery czy innym drinkiem z parasolką. Zwlekła się z łóżka i za pomocą magi umyła swoje ciało i ubrała się w ulubione od wieków swetry z za długimi rękawami i jeansy oraz botki na małym obcasie. Złapała jakąś fiolkę i łyknęła wielki łyk który natychmiast ją otrzeźwił. Poszła robić śniadanie i jak zwykle uchyliła drzwi do pokoju dawnej współlokatorki ciała. Ren spał pół siedząc, pół leżąc na łóżku i... ktoś głaskał jego włosy, siedząca postać o krótkich włosach, była ledwo szósta wiec słońca za dużo nie było, ale promyk światła słonecznego tak potrzebnego do życia organizmom oświetlał twarz... Piękną twarz o delikatnych rysach, a zielone oczy wręcz świeciły w ciemności. Pełne usta, wielkie oczy, grzywka i krótkie czerwone włosy, ubrana w szarą piżamkę i z wzrokiem bazyliszka, który kolorem przypominał jedną z trucizn, Po chwili jej oczy złagodniały a na twarzy pojawił się prze uroczy  rogalik.
-Dzień dobry Hinato-rozległ się cichy, melodyjny, ale i lekko przerażający głos. Czerwonooka zatrzęsła się kiedy po jej plecach przeszły dreszcze.
-M....mellody?-zaczęła sama nie wiedząc czemu szepcze.
-Nie kurczaki Bolek z Bolka i Lolka-warknęła dziewczyna. Hinata zatkała usta ręką i zachichotała.
-Ściągnij ze mnie tego mapeta, ciężki kuźwa jak Hunów sto-powiedziała młoda Asanaki-Kamatachi i spróbowała zrzucić ze swoich patykowatych, ale silnych, nóg Rena przyniosło to marny skutek bo ten trzymał się tak ze i dźwig by nie pomógł. W końcu donerwiona dziewczyna złapała swój kijaszek i szepcząc "Wirgardium Lewiosa" przeniosła go na łóżko i sama z niego wstała. Dziewczyna była chuda jak patyk, rozczochrane włosy tworzyły uroczą szopę.- Zajmuję łazienkę...-powiedziała na "do widzenia" i wzięła z szafy ubranie po czym zbunkrowała się w kiblu.
Kiedy już Anna się obudziła i zgoniła wszystkich na śniadanie zdziwiła się widząc dodatkowe nakrycie, spojrzała na młodą(kłóciłabym się ale trudno) Tumiko.
-Co się tak patrzysz?-zapytała dziewczyna. Anna prychnęła i usiadła na szczycie stołu, przy nim na stałym miejscu, obok nowego nakrycia, już siedział Ren. Inni też się usadzili i zaczęli jeść. Po chwili do pokoju weszła ona... Jasne zielone oczka, czerwone, proste, puszyste, krótkie czerwone włosy z lekka mokre, ubrana w zieloną bluzkę i rybaczki oraz tenisówki, a na szyi naszyjnik z wężem ułożonym w "S". Hinata się skrzywiła.
-I co krzywisz pyszczek? Ja Slytherin kocham... Gryfindor is not my story...-dodała siadając obok młodego Tao. Wszyscy się na nią gapili, a ta z pełną gracja zaczęła wpierdzielać tosty.
-Co do marmolady i jej dzieci?!-zapytał Choco.
-Właśnie!? Ktoś ty!?-warknął Horo.
-Sielncio maxima-powiedziała dziewczyna celując w nich badylem. Nagle chłopcy nie mogli wydusić słowa. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
-Co do..?-zapytał Yoh.
- Kim ty jesteś?-przerwała bezczelnie Anna. Zielone oczy łypnęły na nią znad szklanki herbaty. Jadowitość oczu uaktywniła się i cisnęła jadem kobry w jej herbatę.
-Mellody Shishi Asanaki Kamatachi-wysyczała.
-Słucham..?-zapytał Ren. Za nic by nie powiedział ze to była jego narzeczona. Nagle zamarł kiedy zauważył ze głowa dziewczyny powoli odwraca się ku niemu. Zielone oczy spoglądają na niego spod wachlarza rzęs.
-To co słyszałeś mój kochany narzeczony-powiedziała słodkim głosem z jeszcze słodszym uśmiechem tak ze każdy by tęczą rzygnął. Wszyscy się opluli, a Rena zaćmiło. Shi sprytnie korzystając z okazji wlazła mu na kolana i wróciła do jedzenia.
-Shi słoneczko daj im spokojnie zjeść.
-Hina nie przesadzaj... W końcu jest spoko nie? Jakoś nie mają zbytniego problemu z jedzeniem... A szkoda... Ten je za dużo-wskazała na Horo który jadł już 10 kanapkę.
-Słuhuahu!?-zapytał z pełną buzią niebiesko włosy.
-Nie mów, kurwa, słucham bo się, jędzo, wyrucham!-wszyscy zamarli, a Horo zrobił się czerwony jak nie powiem co....
-Witamy wśród nas.-uśmiechnęła się Anna

Tak wygląda Shi