środa, 31 maja 2017

Czar 1

Moja mama postanowiła odwiedzić starą przyjaciółkę, tata był zajęty, więc to ja zostałam tu wyciągnięta. Nie miałam jednak nic przeciwko, słyszałam że mój... narzeczony tam jest. Chłopak nie miał pojęcia jak wyglądam. To trochę smutne... jestem śliczna, ale i tak się dowie. Mam śliczne czerwone włosy i zielone oczy. Zawsze noszę przy sobie różdżkę i księgę zaklęć. Byłam chuda i wysportowana, a moja sakiewka nigdy się ze mną nie rozstawała.
Czesałam się właśnie i zapinałam kolczyki. Założyłam czapkę z daszkiem i przejrzałam się. Miałam na sobie krótkie spodenki, zwiewną koszulkę z gradientem od góry czerwona i przechodzi z lekko brudną biel, ale ledwo ją widać, z rękawem 3/4 i koturny, a do tego szare getry, w których ukryłam różdżkę, a raczej jedną z nich, mam ich dość dużo... Wielu moich przyjaciół i adoratorów przynosi mi różdżki pokonanych przez siebie czarodziei z ich wymiarów, by okazać zwoje zainteresowanie moją osobą. Wzięłam i założyłam sobie mój plecaczek, po czym wyszłam.
-Jestem gotowa mamo!- powiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze Miryoku.- uśmiechnęła się moja rodzicielka.- Właśnie przybył powóz, chodźmy.- poszłam z nią. Spojrzałam na powóz. Wielu uważa że jest on zaczarowany by jechał sam, ale ci którzy widzieli czyjąś śmierć wiedzą dobrze że ciągną je testrale... Wsiadłam bez słowa do powozu, posadziłam plecak na kolana i wyciągnęłam dłoń. Plecak miał twarz króliczka jako klapę. Takowa zamrugała i otworzyła szeroko buzię, podając mu książkę, oraz odtwarzacz z słuchawkami. Założyłam słuchawki na głowę, włączyłam muzykę i czytałam spokojnie. Tak mi minęła cała podróż.

Po kilku godzinach dotarłyśmy. Keiko już na nas czekała, razem z rodzicami i mężem. Mają szacunek do naszej rodziny. Moja matka nie była najlepszą wiedźmą... Jest świetną wróżbitką, ale nie umiała się bronić. Dla tego obserwowała Keiko i uczyła się szamaństwa, przez co i ja je umiem, choć głównie korzystam z doshi, nie lubię innych form, za dużo wysiłku.
Moja matka wyszła pierwsza i rzuciła się witać z Keiko. Ja wysiadłam za nią, by prawie wpaść na jej syna, który został zachęcany by pomóc mi wyjść... a co ja, sama nie umiem wysiąść z cholernego powozu?! Wpadłam na niego i prawie upadłam, ale złapał mnie ktoś inny, tak jak i jego.
-Yoh pacanie! Uważaj!- wnerwiła się pewna blondynka, Anna Kyoyama, jego narzeczona. Chłopaka złapał jakiś wysoki kolo... o ile pamiętam Ryo, a mnie... o jaka miła niespodzianka! Spojrzałam na chłopaka, a on na mnie, tak wiem że jestem śliczna jak kwiatek lotosu na wodzie, ale nie gap się tak... Złapał mnie mój narzeczony...
-Możesz mnie już postawić?-tak spadłam albowiem tak ze mnie trzymał za talię w powietrzu. Chłopak kiwnął głową i postawił mnie, zabierając i krzyżując ręce na piersi. Tak, dalej dwaj mi to spojrzenie... Zimne, znaczące że jestem dla ciebie nikim... Zabawnie się na nie patrzy. Otrzepałam się i ukryłam uśmiech, spojrzałam po wszystkich. Moja mama już się dossała do starszych i gadali w najlepsze, a ja robiłam za very interesting przedmiot dla innych. Rozejrzałam się po wszystkich i westchnęłam.
-Witam- powiedziałam dostojnie i lekko dygnęłam.-Nazywam się Miryoku Tatsuto- nie jestem głupia, podałam nazwisko matki, by mnie nie poznał, a na papierach miał Reven, to moje drugie imię.-Miło mi was poznać.- uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na nich.
-Witaj piękna niewiasto!-powiedział Elvis gotów się rzucić.
-Podejdź a sprawie ze nigdy nie będziesz mieć dzieci- oznajmiłam. Spojrzeli na mnie jak na kosmitę. Postanowili jednak się nie zbliżać. Moja mama totalnie zignorowała moją agresję, Keiko się tym nie przejęła i wszyscy ruszyliśmy do pobliskiej restauracji pogadać.
Wszyscy wesoło gadali, ja spokojnie jadłam ciastko i piłam kawę. Nikt nie rwał się do poznawania mnie i dobrze, jestem tutaj z innych powodów. Chociaż też mi trochę smutno... NIE, NIE, NIE, NIE, NIE! Ludzie są okropni! Potrząsnęłam głową i westchnęłam.
-Um... Miryoku, gdzie się uczysz?- spytał mnie Yoh. Oderwałam się od patrzenia na ciastko i spojrzałam na szatyna.
-Już skończyłam szkołę...- powiedziałam.
-Serio? Ile masz lat?! Wyglądasz na jakieś 16! Czyli nawet młodziej ode mnie, a już zdałaś szkołę?!-pytał zszokowany i widocznie pod wrażeniem.
-Niedługo będę mieć 17...- przyznałam i patrzyłam na niego. Tylko on nie był do mnie zniechęcony... Co ja myślę?! To człowiek, musi być zły... prawda?
-To fajnie! Pewnie będziesz mieć wielkie przyjęcie!-zaśmiał się.- Ilu zaprosisz przyjaciół?-spytał mnie. Okej... nawet fajnie się z nim gada. Już otwierałam usta by mu odpowiedzieć a tu niebieska bomba spadła mi na głowę i przypomniała czemu mam się trzymać od ludzi z daleka.
-Yoh daj spokój, nie gadaj z nią, pamiętaj że groziła Ryo, poza tym, serio uważasz że ma jakichkolwiek przyjaciół?- cisza zapadła, nawet wśród dorosłych. Moja mama miała lekko pustą i smutną minę. Ja siedziałam tak chwilę w ciszy, potem do moich oczy wrócił lud co zatopił Tytanic'a.
-Jeśli masz na myśli takich pół mózgów, z resztą te resztki mózgu są zamrożone, to serio wolę ich nie mieć.-powiedziałam patrząc mu prosto w czarne oczy. Ten zamrugał, zimno moich ozy zmroziło nawet jego.
-Ty małą!- wstał i trzasnął ręką w stół i już miał dokończyć, ale na dworze rozległ się huk. Wszyscy tam spojrzeliśmy, w kierunku kawiarni szedł co najmniej 250 kilogramowy ktoś...Drzwi zostały wepchnięte w ścianę, krusząc ją lekko. Był to uhumanizowany dzik, nie że mnie to dziwi, to małe miasteczko, dalekie od miast pełnych ludzi i elektroniki. Humanoidalne zwierzęta lubią takie miasta. Zdziwiło mnie jednak że w biały dzień idzie przez miasto i włazi do kawiarni z buta...
- Miryuko, Reven Tatsuto-Makoya- ryknął. Co ja znowu?! Odpieprzyć się na 2 kilometry!- Pan cię wzywa! Przestań się opierać i rządź z nami!- patrzyłam na niego znudzona.
-Takiego dania nie mamy...- moja mama wstała, znaczy nie że pierwsza, bo zwykli ludzie już zwiali. Ren natomiast wlepił we mnie zdziwiony wzrok, który zmienił się w istny mord i upuszczanie krwi niewinnych.- Zapraszam do skonsumowania kopniaka, który wyślę cię z powrotem do twojego pana- syknęła, a obok niej pojawiły się 2 duchy nimf.
-Mamo daj spokój...- oznajmiłam wstając.- Wszyscy już wiedzą, poza tym musisz się oszczędzać...- powiedziałam i powoli ruszyłam w jej stronę. Stanęłam obok mojej mamy i patrzyłam na stwora.
-Na prawdę Ty i twój durnowaty pan macie czelność...- powiedziałam lekko poirytowana.- Przerywać mi posiłek z narzeczonym i jego przyjaciółmi- zamordowałam każdy milimetr jego ciała wzrokiem, a reszta spojrzała na Rena, tak tylko on poza Yoh( Lyserg w Anglii, nie krzycz Dara...) jest tutaj na tyle ważny by się zaręczać przez rodzinkę..
-Chodź ze...- koło jego twarzy przeleciało ostrze. Wszyscy wytrzeszczyli oczy, widząc w mojej ręce, cieniutkie, małe, składane, ostre jak brzytwa nożyki.
-Spadaj stąd bo przestanę być miła- powiedziałam ostro wyciągając z geter różdżkę, a w drugiej dalej trzymając nożyki.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej~, więc... proszę... Nie wiem co uważacie, proszu, nie że jest milsza, ale mam do tego jakieś plany, więc ....
A tu zdjęcie Miryuko.... Co podobno oznacza "urok" po japońsku, ale tylko w 30% w to wierzę...

sobota, 27 maja 2017

Prolog czaru

Odkąd pamiętam, moja rodzina była rodziną czarodziei. Potężną i szanowaną, wiele osób chętnie płaciło nam za usługi. Ja byłam magiem urodzonym podczas turnieju szamanów, więc musiałam pracować ciężej i robiłam to. W wieku 12 lat stałam się profesjonalistką i skończyłam 3 najbardziej znane szkoły magii i czarodziejstwa: Hogwart, Beauxbatons oraz Durmstrang, oczywiście jeszcze parę mniej znanych. W tym czasie uczyłam się też o szamaństwie, stałam się w tym nawet dobra.
Rodzice w wieku 13 lat pozwalali mi już podróżować samej, wiec robiłam to. Porozumiałam się z plemieniem organizującym turniej, nie że to było trudne, wystarczyło że płaciłam miesięcznie jakieś, dla mnie, grosze i miałam każdą, najmniejszą, informację.
To wszystko mnie bawiło. Nie rozumiem po co walczyć o śmierć i rządzenie przez 500 lat... I tak szamani nie wiele mogę bez zgody członków magicznego kręgu...
Leżałam sobie wygodnie na moim dużym fotelu, obładowanym poduszkami, tak ze nogi zwisały mi przez oparcie, tak jak głowa. Przeglądałam zdjęcia z turnieju, przy jednym skamieniałam. Reszta wyleciała mi z dłoni i trzymałam tylko jedną. Uśmiechnęłam się szeroko.
-Chcę go... Muszę go mieć! MAMO!- zawołałam wstając i biegnąc.
*Gdzieś w Chinach w górach w rezydencji Tao*
-WY CHYBA SOBIE ŻARTY ROBICIE!- takie oto krzyki trwały od kilku godzin w rezydencji wielkiej i wspaniałej rodziny Tao. Okazało się albowiem że młody chłopak ma zostać mężem pewnej istotki, albo inaczej jego rodzina, z nim włącznie, zostanie zmieciona z powierzchni ziemi z wielkim hukiem i kwiatkami...
Obok chłopaka siedziała jego siostra. Jun westchnęła i poszła za nim na balkon
.-Rozumiem twoje zdenerwowanie...- oznajmiła stojąc obok niego i patrząc na niego smutno.-Jednak tutaj wola wujka na prawdę nie ma nic do zrobienia... Ta dziewczyna uparła się na ciebie, a jest na tyle silna że mogłaby zmieść nas wszystkich jak lalki...- podeszła do brata i przytuliła go lekko.-Może jednak nie jest zła...- chciała go pocieszyć.
-Rozpieszczona gówniara- warknął ostro chłopak.-Kto normalny tak robi?! Rozumiem chęć połączenia rodów itp., ale ona jest chora! Jak to było... A tak! "Cóż połączenie naszych rodów byłoby cudowne i mądre, a do tego... najważniejsze... Chcę cię, więc nie masz za bardzo co dyskutować, sprzeciw się... a twój ród będzie skończony" i ten jej uśmieszek!!!-wnerwił się Ren, dalej tak krzyczał, nie wiedząc że pewna osoba siedzi w pobliskiej jaskini i słucha, uśmiechając się zwycięsko.

sobota, 16 stycznia 2016

33- Historia Hinaty cz.2

Hinata chodziła po posiadłości i patrzyła czy wszystko jest gotowe. Służba chętnie robiła o co prosiła dziewczyny ponieważ zawsze była dla nich miła i pomocna. Godzina w której mieli przybyć zbliżała się nieubłaganie.
-Hinata!-krzyknął Hao za czerwonowłosą.
-Hym? o się stało?-zdziwiła się dziewczyna. Chłopak miał na sobie strój który zawsze nosił gdy przyjeżdżał ktoś ważny.
-Wiesz.... Tak pomyśleć... Nie jesteś już uczennicą i możesz robić co chcesz, znaczy jeśli niczego nie chce- podkreślił szybko.- Więc..... Chciałbym żebyś poszła i trochę pozwiedzała... Wiesz, poznaj kogoś, zaprzyjaźnij się w końcu masz już 18 lat....(jak wiecie być w takim wieku i nie mieć męża w dawnych czasach było dziwne....)- zaczął, lecz gdy zobaczył minę dziewczyny zbladł jak papier i odskoczył na jakieś dwa metry.
-Moje życie seksualne- zaczęła z dumną postawą głosem zdolnym zamrozić i pokroić boczek na przezroczyste kawałki.- To nie twój interes.- dokończyła z pogardą w oczach i odeszła. Hao walnął się w głowę.
-Idiota...-westchnął i poszedł z powrotem warcząc że na co się ci ludzie gapią.
No ale to nie jego historia więc won od niego, kamera wraca do naszej kochanej Hinaty. Dziewczyna właśnie stała przed pokojem swojej siostrzenicy i siostrzeńca...Oczywiście, nawet zbyt oczywiste, przed drzwiami stały opiekuńcze demony. Obrzydzenie natychmiast zagościło w oczach czerwonowłosej. Nie lubiła tych stworów.
-Przesuńcie się-warknęła.
-A co? Nie możesz mieć własnych dzieci to dręczysz dzieci należące do twojej siostry i mistrza Hao.-zaśmiał się jeden wrednie.
-Ty mały...-warknęła.- Przesuń cię, albo cię do tego zmuszę, popaprańcu z czeluści piekła.-warknęła wyjmując talizman.
-Spróbuj.-zaśmiał się mały ludzik.
-Proszę uważać!- usłyszała męski głos i ktoś ją przyciągnął w swoją stronę, ratując od dźgnięcia włóczni stwora. Zaskoczona Hinata spojrzała na "wybawcę". Był on przystojnym mężczyzną o fioletowych oczach i długich włosach tego samego koloru, był mniej więcej w jej wieku, przytulał ją do siebie i patrzył na demona z obrzydzeniem.
-Ty...-szepnęła.- Widzisz duchy należące do Hoa-sama'y?- zapytała w porę sobie przypominając że przy obcych musi do jego imienia dodawać "sama". Chłopak zwrócił ku niej oczy i... zawiesił się..? Tak to chyba najlepiej opisuje to co się stało. Chłopak po prostu patrzył na Hinatę, oczy mu zabłysnęły, poczerwieniał na twarzy, a usta miał otwarte.
-W życiu nie widziałem tak pięknej kobiety...-szepnął. Twarz czerwonookiej kolorem przypominała jej włosy.
-Gaku- zawołała jakaś kobieta. Miał fioletowe długie włosy i zielone oczy, miała coś koło 33 lat.
-Matko... Wybacz, ale ten okropny demon zaatakował tą piękną niewiastę...-zaczął się tłumaczyć.
-Przepraszam państwa- powiedziała Hinata kłaniając się delikatnie.- Moje imię to Hinata, jestem uczennicą Hao-sama'y.
-Hinata... To piękne imię- uśmiechnęła się kobieta już knując pewien plan.
***
Gaku i młoda Tumiko siedzieli pod drzewem jedząc owoce. Oboje byli uśmiechnięci i zadowoleni. Cóż, od ich spotkania minęło pół roku, świetnie się dogadywali, wzajemnie pokochali, a także zostali zaręczeni, ślub miał się odbyć za dwa miesiące, potem Hinata miała zabić Hao. Ona sama nie miała nic przeciwko ślubowi, co prawda dalej kochała Asakurę nad życie, ale Gaku dawał jej szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Chłopak nieśmiało chwycił jej rękę i ją pocałował, dziewczyna zaczerwieniła się mocno. Oboje poszli już do swojego pokoju by, tak jak robią to ostatnio dość często, kochać się.
*z powrotem w rzeczywistości*
Hinata złapała oddech budząc się z wizji. Czerwona niczym cegła oddychała szybko, nadal czuła dotyk chłopaka, zapach i uśmiech. Odetchnęła głęboko i powoli opadłą tak ze plecy miała oparte o podłogę.
-No nieźle... Ten pieprzony jogurt niezłe mi życie załatwił nie ma co...- powiedziała cicho zakrywając dłońmi oczy.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dawno mnie tu nie było, ale powróciłam... Mam zamiar na razie pisać tylko dwa blogi na blogerze, w czasie ferii może się wezmę za bloga na Blog.pl, ale na razie nie za bardzo mam pomysł na tamtejsze historie....

niedziela, 29 listopada 2015

32.- Historia Hinaty cz.1

-NIE OBIJAĆ SIĘ! JESZCZE 600 OKRĄŻEŃ! NIE PRZESADZAJ HORO TE CIĘŻARKI MAJĄ TYLKO 5 KG!!!!!- krzyczała motywująco Shi. Anna siedziała obok i piła herbatę, nie przeszkadzało jej zbytnio że ktoś inny odwala za nią robotę. Subaru siedział obok blondynki i obierał jej jabłko, o dziwo dobrze się dogadywali.
-Pokroić ci w plasterki?-zapytał białowłosy gdy cała skórka owocu leżała na talerzyku.
-Poproszę.-odparła Anna. "Chyba mogę ich zostawić..." pomyślała Hinata i odeszła. Odkąd Mellody stała się sobą bardzo często myśli o swojej przeszłości. Dziś stwierdziła ze dość na urywkach i zajmie się poważnym przypomnieniem sobie całego okresu który nie daje jej spokoju.
Weszła do kamiennego pokoju i zapaliła kadzidło. Usiadła, zamknęła oczy i zaczęła medytacje. Po chwili wpadła w trans i nie zdawała sobie z tego co się działo w rzeczywistości.
*1500 lat temu(specjalnie dla Dary możecie też uznać że 1000 lat temu)*
Hinata siedziała i medytowała w kapliczce. W ostatnich tygodniach jej życia zdarzyło się wiele rzeczy. Mianowicie podczas napadu straciła możliwość posiadania dzieci przez co miała depresje, ale się już pozbierała, no bo przecież i tak potomstwa nie planowała, a na deser przeszła już całe szkolenie Zeke'a. Została z własnej woli no i z przyzwyczajenia że jest blisko swojego szwagra-wdowca. 
-Panienko Hinato.- służka weszła do pokoju. Kobieta odwróciła powoli głowę. Miała piękne, długie, lśniące czerwone włosy oraz oczy wyrażające inteligencję oraz dobro.
-Tak Naido?- wstała i otrzepała swoje kapłańskie kimono. Różniło się ono tym że nie było suknią a białą bluzką zasłaniającą piersi z długimi rękawami i spodniami od żebej do kostek, te miały kolor czerwony.
-Mistrz Zeke cię wzywa...-powiedziała smutno. Hinata podeszła, położyła rękę na jej ramieniu i uśmiechnęła się dobrodusznie.
-Naido, nie smuć się, on nie ma niczego złego na myśli, lubię wam pomagać i ufa mi najbardziej.- dziewczyna spojrzała na nią swoim zielonym okiem, drugie było zakryte grzywką z powodu że była na nie nie widoma... Czerwonowłosa poprawiła jej czarne pukle.
-Po prostu nie rozumiem czemu traktuje się jak sługę.
-Nie mam nic przeciwko temu.- odparła czerwonooka i odeszła. Szła prosto z lekkim uśmiechem. Przez to co powiedziała Naido przypomniało jej się jak została uczennicą Zeke'a. Od tamtej pory zmieniła się psychicznie i fizycznie. Wcześniej była nieśmiała i bojaźliwa, nie mieszała się i dawała poniżać. Teraz jest miłą, słodką i silną kobietą która pomimo wszystko potrafi być złośliwa i skopać komuś tyłek. Również wydoroślała, jej ciało miało idealne kobiece kształty, włosy były długie i związane w dwie niby łezki, oczy duże i błyszczące, cera jasna i bez skazy poza blizną na brzuchu. Pokręciła głową odpędzając te myśli, musi przecież zrobić coś dla swego mistrza, szwagra i ukochanego. Weszła do jego pokoju, była jedyną która mogła to zrobić bez wcześniejszego pozwolenia. Godzina była dość wczesna więc nie zdziwiło ją że mężczyzna był ubierany przez służki. Przyzwyczaiła się również do widywania go nago, jako najbardziej zaufana osoba to ona robiła dla niego leki oraz opatrunki więc widziała go już tak nie raz.
-Co chcesz że mnie wołasz tak z rana golasie?- tylko ona miała taką śmiałość i prawo by go tak nazywać.
- Przyjeżdża tutaj bardzo potężna szamanka i jej syn przygotuj im pokoje i nadzoruj przygotowania do uczty powitalnej. Nie chcę mieć z nimi niezgody.- powiedział beznamiętnie.
-Dobra dobra- westchnęła dziewczyna i odeszła. Poszła przygotować pokoje po czym zajęła się resztą zamku wzmacniając ochronę i zajęła się ucztą. Nie miała jednak pojęcia że to co się wydarzy później zmieni całe jej dotychczasowe życie...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Ufff ile ja się nad tym męczyłam... Dedykacja dla Zeke'a od Darci ;3

piątek, 13 listopada 2015

Współpraca^^

Witam, witam i witam^^ Mam dla was niespodziewajkę Więc.... Pisze bloga z kumpelą^^ Oto link, na razie nic nie ma, ale będzie^^ Wiec macie zaglądać i nie przyjmuje "nie" jako odpowiedź-,-
http://jeffthekillervsthehalfbeast.blog.onet.pl/

niedziela, 11 października 2015

31. Witamy wśród nas

BĘDĄ BLUŹNIERSTWA!

Minął już tydzień odkąd Shi leży w śpiączce. Faust powiedział ze jej organizm był wykończony. Madzy z Fairy tail i madzy po stronie zUa już zniknęli z wioski. Hinata ciągle opierniczała Hao za zabijanie przeciwników, a cała wesoła gromadka cieszyła się że tylko wobec złego Pana jest wredną małpą, a dla nich jest milutka jak troskliwy miś. Ren siedział cicho większość czasu, zazwyczaj udawał ze czyta, a jak ktoś go zaczepił dostawał opiernicz lub w mordkę... Dość często też chodził do narzeczonej przy której Faust majstrował mierząc puls i inne takie których bez doktoratu się nie zrozumie więc kij z tym. Przez dane 7 dni drużyna Asakury stoczyła 2 walki, a drużyna Rena jedną. Jun martwiła się o brata, a Maja i Atsuki płakały codziennie z bezsilności. Wampiry chodziły jeszcze bardziej wculwione na wszystko co się rusza. Rzucali bluźnierstwami na lewo, prawo, górę i dół i krytykowali wszystko.
Jak zwykle Hinata wstała najwcześniej i złapała się za głowę, tak moi drodzy państwo, nasza młoda dama zaczęła pić.... piccolo jej kuźwa zaszkodziło, z tym że piccolo popijała jakąś krwawą mery czy innym drinkiem z parasolką. Zwlekła się z łóżka i za pomocą magi umyła swoje ciało i ubrała się w ulubione od wieków swetry z za długimi rękawami i jeansy oraz botki na małym obcasie. Złapała jakąś fiolkę i łyknęła wielki łyk który natychmiast ją otrzeźwił. Poszła robić śniadanie i jak zwykle uchyliła drzwi do pokoju dawnej współlokatorki ciała. Ren spał pół siedząc, pół leżąc na łóżku i... ktoś głaskał jego włosy, siedząca postać o krótkich włosach, była ledwo szósta wiec słońca za dużo nie było, ale promyk światła słonecznego tak potrzebnego do życia organizmom oświetlał twarz... Piękną twarz o delikatnych rysach, a zielone oczy wręcz świeciły w ciemności. Pełne usta, wielkie oczy, grzywka i krótkie czerwone włosy, ubrana w szarą piżamkę i z wzrokiem bazyliszka, który kolorem przypominał jedną z trucizn, Po chwili jej oczy złagodniały a na twarzy pojawił się prze uroczy  rogalik.
-Dzień dobry Hinato-rozległ się cichy, melodyjny, ale i lekko przerażający głos. Czerwonooka zatrzęsła się kiedy po jej plecach przeszły dreszcze.
-M....mellody?-zaczęła sama nie wiedząc czemu szepcze.
-Nie kurczaki Bolek z Bolka i Lolka-warknęła dziewczyna. Hinata zatkała usta ręką i zachichotała.
-Ściągnij ze mnie tego mapeta, ciężki kuźwa jak Hunów sto-powiedziała młoda Asanaki-Kamatachi i spróbowała zrzucić ze swoich patykowatych, ale silnych, nóg Rena przyniosło to marny skutek bo ten trzymał się tak ze i dźwig by nie pomógł. W końcu donerwiona dziewczyna złapała swój kijaszek i szepcząc "Wirgardium Lewiosa" przeniosła go na łóżko i sama z niego wstała. Dziewczyna była chuda jak patyk, rozczochrane włosy tworzyły uroczą szopę.- Zajmuję łazienkę...-powiedziała na "do widzenia" i wzięła z szafy ubranie po czym zbunkrowała się w kiblu.
Kiedy już Anna się obudziła i zgoniła wszystkich na śniadanie zdziwiła się widząc dodatkowe nakrycie, spojrzała na młodą(kłóciłabym się ale trudno) Tumiko.
-Co się tak patrzysz?-zapytała dziewczyna. Anna prychnęła i usiadła na szczycie stołu, przy nim na stałym miejscu, obok nowego nakrycia, już siedział Ren. Inni też się usadzili i zaczęli jeść. Po chwili do pokoju weszła ona... Jasne zielone oczka, czerwone, proste, puszyste, krótkie czerwone włosy z lekka mokre, ubrana w zieloną bluzkę i rybaczki oraz tenisówki, a na szyi naszyjnik z wężem ułożonym w "S". Hinata się skrzywiła.
-I co krzywisz pyszczek? Ja Slytherin kocham... Gryfindor is not my story...-dodała siadając obok młodego Tao. Wszyscy się na nią gapili, a ta z pełną gracja zaczęła wpierdzielać tosty.
-Co do marmolady i jej dzieci?!-zapytał Choco.
-Właśnie!? Ktoś ty!?-warknął Horo.
-Sielncio maxima-powiedziała dziewczyna celując w nich badylem. Nagle chłopcy nie mogli wydusić słowa. Wszyscy wytrzeszczyli oczy.
-Co do..?-zapytał Yoh.
- Kim ty jesteś?-przerwała bezczelnie Anna. Zielone oczy łypnęły na nią znad szklanki herbaty. Jadowitość oczu uaktywniła się i cisnęła jadem kobry w jej herbatę.
-Mellody Shishi Asanaki Kamatachi-wysyczała.
-Słucham..?-zapytał Ren. Za nic by nie powiedział ze to była jego narzeczona. Nagle zamarł kiedy zauważył ze głowa dziewczyny powoli odwraca się ku niemu. Zielone oczy spoglądają na niego spod wachlarza rzęs.
-To co słyszałeś mój kochany narzeczony-powiedziała słodkim głosem z jeszcze słodszym uśmiechem tak ze każdy by tęczą rzygnął. Wszyscy się opluli, a Rena zaćmiło. Shi sprytnie korzystając z okazji wlazła mu na kolana i wróciła do jedzenia.
-Shi słoneczko daj im spokojnie zjeść.
-Hina nie przesadzaj... W końcu jest spoko nie? Jakoś nie mają zbytniego problemu z jedzeniem... A szkoda... Ten je za dużo-wskazała na Horo który jadł już 10 kanapkę.
-Słuhuahu!?-zapytał z pełną buzią niebiesko włosy.
-Nie mów, kurwa, słucham bo się, jędzo, wyrucham!-wszyscy zamarli, a Horo zrobił się czerwony jak nie powiem co....
-Witamy wśród nas.-uśmiechnęła się Anna

Tak wygląda Shi

wtorek, 22 września 2015

30. Znowu jesteś sobą

-Poważnie co się dzieje!?-zapytała Hinata.
-Nie ważne...-powiedział Natsu.- Zjeżdżajcie stąd... My się nimi zajmiemy.
-Dokładnie...-powiedział Laxus uśmiechając się lekko i groźnie ściskał swoje pięści.
-Okej...-powiedział Choco i już go nie było, Hinata zaczęła ciągnąc za sobą szamanów.
-Otwórz się złota bramo Skorpiona! Skorpio!-krzyknęła Lucy.
-Idźcie....-odparła Nako.
-Słucham?-zdziwiła się Lucy.
-Ja i Laxus-sama się nimi zajmiemy.
-Dokładnie.-uśmiechnął się blondyn.
-No dobra...-uśmiechnął się Natsu.- Idziemy.-pociągnął za sobą Lucy, a Gray, Erza, Luce.
-Nie przesadzacie?-zapytał żółtooki.
-Wal się Lucas!-krzyknęła fioletowowłosa.
-Nie tak ostro zdrajczyni!-krzyknęła oburzona zielono włosa.- Nie pozwolę tak mówić do Lucasa!!!
-Claire daj se siana...-powiedział młody blondyn.
-Ale...-zielone oczy prawie zapełniły się łzami.
-Copico magica! Wspomnienia magi! Żelazna pięść wodnego smoka!-krzyknęła Nako.
-Ryk elektrycznego smoka!-krzyknął Laxus.- a ponieważ tamci zajęli się kłótnią nie zdołali się obronić i polecieli ciul wie gdzie.
-To było szybkie...-powiedział zaskoczony Laxus. Nakomi założyła grube, skórzane rękawiczki po czym rzuciła się na maga elektryczności i wtuliła się w jego plecy.
-Nako daj spokój, jesteśmy w środku miasta-powiedział zaczerwieniony blondyn. Jeśli się jeszcze nie domyśliliście to oni są para... A czemu Nako nisi te rękawiczki? Magia dziewczyny polegał na kopiowaniu magii osoby którą dotknie.
Hinata szła wściekła do Hao, miała na sobie gruby sweter z za długimi rękawami i  dekoltem. Próbowała przekonać samą siebie że przecież to nie wina długowłosego, ale miała jakąś chęć ochrzanienia go. Weszła do jego namiotu bez najmniejszego ostrzeżenia. Hao siedział jedząc ciastka, a jego pelerynka leżała obok.
-Czy ty nie możesz tyłka ruszyć jak czegoś ode mnie chcesz? Rany koguta aż tak leniwy jesteś!? Yh!!! 1500 lat a ty ciągle taki sam! Na litość koniczyny rusz raz na jakiś czas te cztery litery a nie!!!!>.<-wydarła się. Chłopak patrzył na nią wielkimi oczami, twarz miał umazaną czekoladą, no i biedne ciastka upadły, na szczęście na koc.'
-Co do..?-zapytał.
-I mógłbyś tu posprzątać! Tutaj świnie czy ludzie mieszkają?!-patrzyła na niego karcąco. Dziewczyna zaczęła robić porządek w jego książkach i tym podobnych. Oczy chłopaka śledziły każdy jej ruch. Po kilku minutach zadowolona z siebie czerwonooka skończyła porządki, spojrzał na ognistego szamana, który dalej z wytrzeszczem na nią patrzy, zwłaszcza na jej ubranie, bo poza swetrem miała obcisłe leginsy i półbuty na małym obcasie.
-Przestań się gapić zboczeńcu-,- i załóż jakąś bluzkę!!!-warknęła.
-Hinata zachowujesz się jak dawna ty!-powiedział ciesząc się i przytulił dziewczynę.
-A wcześniej nie byłam?-zdziwiła się dziewczyna.
-Nie;-;
-Zabić to mało-,-

WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO DARA!
Dedykacja dla ciebie^^ A tu prezencik xd