środa, 31 maja 2017

Czar 1

Moja mama postanowiła odwiedzić starą przyjaciółkę, tata był zajęty, więc to ja zostałam tu wyciągnięta. Nie miałam jednak nic przeciwko, słyszałam że mój... narzeczony tam jest. Chłopak nie miał pojęcia jak wyglądam. To trochę smutne... jestem śliczna, ale i tak się dowie. Mam śliczne czerwone włosy i zielone oczy. Zawsze noszę przy sobie różdżkę i księgę zaklęć. Byłam chuda i wysportowana, a moja sakiewka nigdy się ze mną nie rozstawała.
Czesałam się właśnie i zapinałam kolczyki. Założyłam czapkę z daszkiem i przejrzałam się. Miałam na sobie krótkie spodenki, zwiewną koszulkę z gradientem od góry czerwona i przechodzi z lekko brudną biel, ale ledwo ją widać, z rękawem 3/4 i koturny, a do tego szare getry, w których ukryłam różdżkę, a raczej jedną z nich, mam ich dość dużo... Wielu moich przyjaciół i adoratorów przynosi mi różdżki pokonanych przez siebie czarodziei z ich wymiarów, by okazać zwoje zainteresowanie moją osobą. Wzięłam i założyłam sobie mój plecaczek, po czym wyszłam.
-Jestem gotowa mamo!- powiedziałam z uśmiechem.
-To dobrze Miryoku.- uśmiechnęła się moja rodzicielka.- Właśnie przybył powóz, chodźmy.- poszłam z nią. Spojrzałam na powóz. Wielu uważa że jest on zaczarowany by jechał sam, ale ci którzy widzieli czyjąś śmierć wiedzą dobrze że ciągną je testrale... Wsiadłam bez słowa do powozu, posadziłam plecak na kolana i wyciągnęłam dłoń. Plecak miał twarz króliczka jako klapę. Takowa zamrugała i otworzyła szeroko buzię, podając mu książkę, oraz odtwarzacz z słuchawkami. Założyłam słuchawki na głowę, włączyłam muzykę i czytałam spokojnie. Tak mi minęła cała podróż.

Po kilku godzinach dotarłyśmy. Keiko już na nas czekała, razem z rodzicami i mężem. Mają szacunek do naszej rodziny. Moja matka nie była najlepszą wiedźmą... Jest świetną wróżbitką, ale nie umiała się bronić. Dla tego obserwowała Keiko i uczyła się szamaństwa, przez co i ja je umiem, choć głównie korzystam z doshi, nie lubię innych form, za dużo wysiłku.
Moja matka wyszła pierwsza i rzuciła się witać z Keiko. Ja wysiadłam za nią, by prawie wpaść na jej syna, który został zachęcany by pomóc mi wyjść... a co ja, sama nie umiem wysiąść z cholernego powozu?! Wpadłam na niego i prawie upadłam, ale złapał mnie ktoś inny, tak jak i jego.
-Yoh pacanie! Uważaj!- wnerwiła się pewna blondynka, Anna Kyoyama, jego narzeczona. Chłopaka złapał jakiś wysoki kolo... o ile pamiętam Ryo, a mnie... o jaka miła niespodzianka! Spojrzałam na chłopaka, a on na mnie, tak wiem że jestem śliczna jak kwiatek lotosu na wodzie, ale nie gap się tak... Złapał mnie mój narzeczony...
-Możesz mnie już postawić?-tak spadłam albowiem tak ze mnie trzymał za talię w powietrzu. Chłopak kiwnął głową i postawił mnie, zabierając i krzyżując ręce na piersi. Tak, dalej dwaj mi to spojrzenie... Zimne, znaczące że jestem dla ciebie nikim... Zabawnie się na nie patrzy. Otrzepałam się i ukryłam uśmiech, spojrzałam po wszystkich. Moja mama już się dossała do starszych i gadali w najlepsze, a ja robiłam za very interesting przedmiot dla innych. Rozejrzałam się po wszystkich i westchnęłam.
-Witam- powiedziałam dostojnie i lekko dygnęłam.-Nazywam się Miryoku Tatsuto- nie jestem głupia, podałam nazwisko matki, by mnie nie poznał, a na papierach miał Reven, to moje drugie imię.-Miło mi was poznać.- uśmiechnęłam się szeroko, patrząc na nich.
-Witaj piękna niewiasto!-powiedział Elvis gotów się rzucić.
-Podejdź a sprawie ze nigdy nie będziesz mieć dzieci- oznajmiłam. Spojrzeli na mnie jak na kosmitę. Postanowili jednak się nie zbliżać. Moja mama totalnie zignorowała moją agresję, Keiko się tym nie przejęła i wszyscy ruszyliśmy do pobliskiej restauracji pogadać.
Wszyscy wesoło gadali, ja spokojnie jadłam ciastko i piłam kawę. Nikt nie rwał się do poznawania mnie i dobrze, jestem tutaj z innych powodów. Chociaż też mi trochę smutno... NIE, NIE, NIE, NIE, NIE! Ludzie są okropni! Potrząsnęłam głową i westchnęłam.
-Um... Miryoku, gdzie się uczysz?- spytał mnie Yoh. Oderwałam się od patrzenia na ciastko i spojrzałam na szatyna.
-Już skończyłam szkołę...- powiedziałam.
-Serio? Ile masz lat?! Wyglądasz na jakieś 16! Czyli nawet młodziej ode mnie, a już zdałaś szkołę?!-pytał zszokowany i widocznie pod wrażeniem.
-Niedługo będę mieć 17...- przyznałam i patrzyłam na niego. Tylko on nie był do mnie zniechęcony... Co ja myślę?! To człowiek, musi być zły... prawda?
-To fajnie! Pewnie będziesz mieć wielkie przyjęcie!-zaśmiał się.- Ilu zaprosisz przyjaciół?-spytał mnie. Okej... nawet fajnie się z nim gada. Już otwierałam usta by mu odpowiedzieć a tu niebieska bomba spadła mi na głowę i przypomniała czemu mam się trzymać od ludzi z daleka.
-Yoh daj spokój, nie gadaj z nią, pamiętaj że groziła Ryo, poza tym, serio uważasz że ma jakichkolwiek przyjaciół?- cisza zapadła, nawet wśród dorosłych. Moja mama miała lekko pustą i smutną minę. Ja siedziałam tak chwilę w ciszy, potem do moich oczy wrócił lud co zatopił Tytanic'a.
-Jeśli masz na myśli takich pół mózgów, z resztą te resztki mózgu są zamrożone, to serio wolę ich nie mieć.-powiedziałam patrząc mu prosto w czarne oczy. Ten zamrugał, zimno moich ozy zmroziło nawet jego.
-Ty małą!- wstał i trzasnął ręką w stół i już miał dokończyć, ale na dworze rozległ się huk. Wszyscy tam spojrzeliśmy, w kierunku kawiarni szedł co najmniej 250 kilogramowy ktoś...Drzwi zostały wepchnięte w ścianę, krusząc ją lekko. Był to uhumanizowany dzik, nie że mnie to dziwi, to małe miasteczko, dalekie od miast pełnych ludzi i elektroniki. Humanoidalne zwierzęta lubią takie miasta. Zdziwiło mnie jednak że w biały dzień idzie przez miasto i włazi do kawiarni z buta...
- Miryuko, Reven Tatsuto-Makoya- ryknął. Co ja znowu?! Odpieprzyć się na 2 kilometry!- Pan cię wzywa! Przestań się opierać i rządź z nami!- patrzyłam na niego znudzona.
-Takiego dania nie mamy...- moja mama wstała, znaczy nie że pierwsza, bo zwykli ludzie już zwiali. Ren natomiast wlepił we mnie zdziwiony wzrok, który zmienił się w istny mord i upuszczanie krwi niewinnych.- Zapraszam do skonsumowania kopniaka, który wyślę cię z powrotem do twojego pana- syknęła, a obok niej pojawiły się 2 duchy nimf.
-Mamo daj spokój...- oznajmiłam wstając.- Wszyscy już wiedzą, poza tym musisz się oszczędzać...- powiedziałam i powoli ruszyłam w jej stronę. Stanęłam obok mojej mamy i patrzyłam na stwora.
-Na prawdę Ty i twój durnowaty pan macie czelność...- powiedziałam lekko poirytowana.- Przerywać mi posiłek z narzeczonym i jego przyjaciółmi- zamordowałam każdy milimetr jego ciała wzrokiem, a reszta spojrzała na Rena, tak tylko on poza Yoh( Lyserg w Anglii, nie krzycz Dara...) jest tutaj na tyle ważny by się zaręczać przez rodzinkę..
-Chodź ze...- koło jego twarzy przeleciało ostrze. Wszyscy wytrzeszczyli oczy, widząc w mojej ręce, cieniutkie, małe, składane, ostre jak brzytwa nożyki.
-Spadaj stąd bo przestanę być miła- powiedziałam ostro wyciągając z geter różdżkę, a w drugiej dalej trzymając nożyki.
~~~~~~~~~~~~~~~~
Okej~, więc... proszę... Nie wiem co uważacie, proszu, nie że jest milsza, ale mam do tego jakieś plany, więc ....
A tu zdjęcie Miryuko.... Co podobno oznacza "urok" po japońsku, ale tylko w 30% w to wierzę...

1 komentarz:

  1. Um... Nie jest miesza...Ale jest ładna wiec moze Ren nie bedzię znià tak cierpiał XD
    Ren:Też masz wymagania, wystarczy że jest ładna i już można mnie jej sprzedawać!
    Ciiiicho.... Um... Niby taka silna a inne formy szamaństwa zbyt wymagające*ironiczny śmiech* Sorki wciąż jej nie lubie... Szczególnie ta jej gadka o złych ludziach, zaleciało Voldemortem.... Albo Hao, wole drugà opcje bo seksowniejszaXD i nie będè krzyczeć nawet jakby tam Lyserg był, prawde mówiąc nie wydaje mi się zeby jego rodzina była na tyle arystocratic, żeby aranżoewać małżeństwa, jux pomijając sam fakt, że w większości nie ma decyzyjności, bo jest martwa... Takie tam czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń