czwartek, 30 lipca 2015

20.- Gdzie byliście całe moje życie?

Następnego dnia porzucili ukochaną cywilizację i znowu ruszyli w drogę. Nim wszyscy się zorientowali został im jedynie jeden dzień. Noc była piękna, jednak gwiazdy nie były widoczne. Shi jak zwykle rozłożyła śpiwór, ale jak za każdym razem nie mogła zasnąć. Wstała i dosiadła się do ogniska. Zatrzymała się usłyszawszy ich kłótnie, nie chciała brać w niej udziału. Usiadła więc koło dziewczyn i Manty. Anna w końcu ich uspokoiła. Wszyscy choć nabzdyczeni, to poszli spać, ale Mellody nie mogła. Nie wierzyła w to co robi bo nie miała religii, ale złozyła ręce i zamknęła oczy.
-Panie Boże, wiem że raczej jestem ostatnią osobą która mogłaby o cokolwiek prosić, ale... Proszę spraw żeby oni bezpiecznie dotarli do doubi, niech nic im się nie stanie... Błagam...-powiedziała i zacisnęła ręce.- Nie doprowadzaj ludzi do grzechu...-z jej oczu poleciały łzy.- Ty chyba jako jedyny wiedz jak bardzo go kocham i że bez niego moje życie nie ma sensu.-westchnęła i załamała ręce, głowę schowała w dłoniach, a łokcie oparła o kolana. Tego potrzebowała. Porządnego uronienia łez, czuła się bezsilna, a płacz to jedyne co mogła zrobić. Poczuła się po tym lepiej, uśmiechnęła się i spojrzała na dużą skałę.
-Jun możesz wyjść, nie wstydzę się łez wylanych za osobę którą kocham-powiedziała z uśmiechem. Tao chcąc, nie chcąc musiała wyjść, wiedziała ze Shi nie da się nabrać że nikogo tu nie ma. Zielonowłosa podeszła i usiadła obok. Popatrzyła na nią, czerwonowłosa siedziała spokojnie i wycierała resztki łez.
-Ren jest silny... Oni wszyscy są...-powiedziała Jun. Po policzkach Shi poleciały kolejne łzy.
-Wiem... Ale ja wiem jaki jest Hao...-zapłakała mocniej.- On jest bezwzględny! Hinata była z nim bardzo długo, jeśli nie dostawał czego chciał zabijał! On ... On chce zabić ludzi! A ci czarodzieje ożywić Voldemorta! On....On nienawidzi takich jak ja.... i tak samo jak Hao nienawidzi ludzi...-Jun szybko ją przytuliła. Głaskała ją spokojnie, ale nie mogła zrozumieć jednego.
-Co to znaczy... takich jak ty?-zapytała głaszcząc ją.
-Tych którzy nie są czystej krwi...-powiedziała i spojrzała w bok.- Mój ojciec nie jest czarodziejem... Jestem półkrwi...-powiedziała i popatrzyła w bok. Jun nie wiedziała co ma zrobić. popatrzyła na paczkę, Ren poprosił żeby dała ją  Mellody, bo sam nie ma odwagi, chociaż próbował jej wmówić ze po prostu jest zmęczony, jej rozmyślenia przerwał głos młodej Kamatach.- Dobra, nie ważne...-skwitowała. Wstała i poszła do śpiwora, pomimo to ze było jej dużo lżej na sercu, nadal nie mogła zasnąć. Jun nachyliła się nad nią i podała jej coś.
-Renowi nie przeszkadza że jesteś półkrwi.-szepnęła i odeszła. Czerwonooka odwinęła papier i zobaczyła pluszową pandę. Przypomniało jej się jak w jednym z miast patrzyła na takiego właśnie pluszaka. Jej serce zabiło mocniej. Wtuliła się w maskotkę, zdziwił ją fakt że pachniała jej ulubionym zapachem, czyli liliami. Czyżby Ren znał ją aż tak dobrze? Uśmiechnęła się i zamknęła oczy, zasnęła w kilka chwil. Zastanawiała się nad jednym, jakim cudem nauczyła się od nowych przyjaciół dużo więcej niż przez całe życie. Czułą się z nimi szczęśliwa, bawiła się bardzo dobrze i śmiała się razem z nimi. Gdzie oni byli całe jej życie? Dlaczego nikt jej nie powiedział że tak wspaniali, ciepli, mili i zabawni ludzie żyją na tej samej ziemi?
Hinata szła pustynią, rozglądała się dokładnie, nie pamiętała dokładnie gdzie to było, ale wiedziała co zrobić. Podeszła do skały i mocno ją kopnęła.
-AŁA! Co za wandal mnie...-wydarł się mężczyzna ukryty w kamieniu. Spojrzał za siebie i nie mógł uwierzyć.
-Pani... PANI HINATA!-krzyknął i rzucił się na nią. Był takiej wysokości że głowę miał wtuloną w jej biust. Czerwonowłosa miała to gdzieś, pogłaskała go.
-Posłuchaj, powiedz wampirom i wilkołakom które służą Shi że mają się zjawić w doubi, maks za tydzień...
-Dobrze, dobrze!-uśmiechnął się.- Spełnię rozkaz ukochanej panienki!-i zniknął. Hinata objęła się ramionami.
-Ale czy ja spełnię rozkaz mojej pani..?-zapytała samą siebie.

poniedziałek, 27 lipca 2015

19. Naprawdę cię kocham

Diana patrzyła na Marco. Puściła mężczyzn i dalej patrzyła na wyrzutka. Przeanalizowała wszystko, westchnęła i pokręciła głową.
-A mówią że to demony są bezwzględne...-szepnęła, jedynie Shi zrozumiała ten język, był to język starożytnych run.
-Co masz na myśli?-zapytała w tym samym języku.
-On zmusił ją żeby tam weszła gdy była mała...-powiedziała demonica.
-CO!?-zapytała w zrozumiałym dla wszystkich języki.
-Eee...-to było jedyną reakcją jej przyjaciół.
-Diana, zniszcz mu zabaweczkę!-warknęła wnerwiona. Fakt, nie podobało jej się że Ren patrzył się na nią, a ona na niego, no ale żeby tak biedną mało dziewczynkę( Jeanne ma 11 lat, tak około, albo 12.... bardziej to 12). O nie ona na to się nie zgadza.
-Chwila to jest twój duch?-zapytał Horo, a białowłosa dwoma ruchami kosy rozwaliła pistolecik blondyna na małe kawałki.
-Co do...!?-warknął.
-Ta kosa została wykuta w piekle. Przetnie wszystko, a zniszczyć ją może jedynie moja szamanka... Mellody ShiShi Asanaki Kamatachi.-to była odpowiedź dla lodowego szamana. - A teraz won zanim każe mi was zabić, samotonie*.- Shi wytrzeszczyła oczy. Marco warcząc odszedł, a dumna z siebie Diana podeszła do Mellody i ją przytuliła. Pomimo że była ona demonem kochała dziewczynę i traktowała ją jak siostrę. Była gotowa spełnić każdy jej rozkaz, nie ważne jaki by był.
-Nie wiem jak wy ale ja idę zakupić mambę i zimną cole, po czym latać jak głupia z nadmiaru glukozy, aż w końcu zrobię coś głupiego i zasnę. Do widzenia-powiedziała i poszła do sklepu.
-Ta dziewczyna wie czego chcę...-skwitował Choco.
-Ona ma zbyt doskonały plan, to straszne, pewnie wie też kiedy i na co umrze...-zatrząsł się Horo.
-No skoro jako dziecko wiedziałą za kogo wyjdzie...-powiedział Ryo patrząc urażonym spojrzeniem na Rena.
-Nie patrz tak na mnie, aja się nie mieszam do waszych idiotycznych dyskusji. Swoja drogą ciekawe gdzie ta Jeanne podróżuje, w luku bagażowym..?
-Ej!-krzyknął Choco.
-Spadaj Choco-odpyskował.
-Faceci i ich "inteligentne" rozmowy -,- -skwitowała Hinata.- Ja idę coś zjeść zanim pójdę spać, wam też to radzę, a potem idźcie do wyra bo jutro wyruszamy wcześnie. -poinformowała ich i poszła do restauracji.
-Ona ma rację...-skwitował Yoh.- Ja idę do łóżeczka~ -powiedział rozmarzony. Jak powiedział tak zrobił. Wszyscy poza Renem poszli do restauracji. Młody Tao poszedł do Kamatachi. Była na dziale ze słodyczami i patrzyła na żelki. Podszedł do niej.
-Hej, co robisz?-zapytał.
-Zastanawiam się jakie kupić żelki... A może wszystkie... Zwykłe słodycze są jakieś dziwne..-skwitowała czerwonooka.
-To wasze słodycze ruszają się w brzuchu... Albo sprawiają że latasz...-odpyskował jej. Zaśmiała się.
-Jesteśmy z dwóch różnych światów...-popatrzyła na niego. Chłopak uśmiechnął się do niej.
-Wiesz co kup ile chcesz, znając ciebie masz jakąś lodówko-torbę, kup ile chcesz..-powiedział, dziewczyna złapała go za rękę, spojrzał na nią zdziwiony.
-Ren... M... mógłbyś poczekać?-zapytała. Młody Tao był zaskoczony, ale zgodził się. Dziewczyna kupiła, z resztą jak zwykle, tonę rzeczy. Schowała wszystko do swojej torebki bez dna. Szli spokojnym i powolnym krokiem, nie ma to jak spacer przed snem. Dziewczyna w końcu złapała Rena za rękę.
-Ren... Mógłbyś mi coś obiecać?-zapytała.
-A o co chodzi?-zapyta.
-Zawsze będziesz ostrożny, prawda?-zapytała.
-Oczywiście.-powiedział. Uśmiechnęła się.
-Cieszę się, bo... ja na prawdę cię kocham... I martwię się o ciebie.-przytuliła go mocno i pocałowała go w polik i poszła do pokoju. Ren zarumienił się i dotknął swojego polika.
*Samatan-słowo wymyślone przeze mnie, oznacza kogoś gorszego od zabójcy, gorszego od diabła, szatana itp. Coś pozbawionego duszy i sumienia, zwykłej skorupy żywiącej się śmiercią i cierpieniem.

niedziela, 26 lipca 2015

18.Czym jest sprawiedliwość?

-Cywilizacja!-skakał ze szczęścia Morty. Wszyscy byli ucieszeni, Anna zgodziła się na dwu dniowy postój. Przyszli dość późnym wieczorem więc nie mieli wiele czasu na zorientowanie się. Shi postanowiła się przejść po mieście, nie była zbytnio śpiąca, właściwie nikt nie był zmęczony. Mellody weszła do sklepu i rozejrzała się. Zauważyła karty tarota. Uśmiechnęła się i kupiła kilka tali. Kochała na nie patrzeć, w wyszła kupując jeszcze parę rzeczy. Zauważyła niewielki tłumek, podeszła, zauważyła  swoich przyjaciół, podeszła i zobaczyła...
-CO TO NA LITOŚĆ RA MA ZNACZYĆ!?!?!?!?!?!-wydarła się rozjuszona Neko. Albowiem jakieś cośki z maskami na twarzy i białych garniakach związali braci boz i przysięgali ze ich zabiją, tak jak zrobią to z każdym innym poplecznikiem Hao. Nagle przyszła ta menda Marco, z wielką żelazną dziewicą.
-Popierniczyło go żeby z czymś takim łazić? O.o-zapytała Shi.
-Shi to Marco, nie próbuj go zrozumieć... Bo się nie da-.- -wytłumaczyła spokojnie Hinata.
-Nasza Pai Jeanne chcę z tobą osobiście porozmawiać-zignorował wszystko.
-Ej wyrzutki! Jak śmiecie nas traktować z góry! Wyzywamy was na pojedynek!-krzyknął przywódca.
-Nie mamy czasu na...-zaczął krzykiem blondyn.
-Przyjmij jego wyzwanie, Marco.-odezwał się głos z puszki...  Nie mogę tego inaczej nazwać choć bym chciała ;-;.- To będzie świetny przykład oświecenia.
-Oświecenie to jest taka epoka literacka.-powiedziała złośliwie Shi. Nie wiedziała czemu, ale miała dziwną niechęć do osoby w tym żelaznym dziadostwie.
-Lyserg?-zapytał mężczyzna w okularach. Zielonowłosy posłusznie wyszedł.
-Śmiecie żartować z potęgi Nilu?!-zapytał mężczyzna w masce z długim nosem.
-Jeśli by to zrobili zaszlachtowałabym ich.-zawarczała Neko.
-Wystawiacie małe dziecko przeciwko nam!? To zniewaga!-krzyknęli i zaatakowali zielonookiego. No a tu niespodzianka. Lyserg unieruchomił ich i prawie zabił, ale na szczęście prawie. Ale oczywiście Żelazna Dziewica Jeanne musiała się wtrącić.
-Jeśli przyznacie się do grzechów przebaczę wam...-mówiła spokojnie. Młoda Asanaki miała wrażenie że prawie wszyscy są nią zaczarowani.
-Jak śmiesz!?-krzyknął lider drużyny Nilu.-Atak piramid.
-Dlaczego? Ja chcę tylko pokoju...-powiedziała i rzuciła o ziemie dwie śrubki, zapewne jej się w głowie poluzowały i je wyrzuciła. Dwaj mieszkańcy Egiptu wzbili się do góry na krzesłach z igieł, nocny spokój został zakłócony ich wrzaskami bólu. Lider drużyny zaś został złapany w ciul wie co i straszony przez Shamasa.
-Dam wam jeszcze jedna szansę, przyznacie się do grzechów i przyjmiecie karę?-zapytała.
-Nigdy!-krzyknął mężczyzna. Mina Jeanne była smutna.
-Zasmucacie mnie...-wróciła do tej puszki.-Shamas, wykonaj wyrok...-powiedziała i zamknęła się tam.
-W imię pokoju.-powiedział duch i już miał ściąć  szamana władającego mumiami .
-Diana-szepnęła Shi.-Powstrzymaj go, to rozkaz...- Shamas powoli opuszczał siekierę kiedy nagle...
-Tracenie dusz to moje zajęcie, bożku.-rozległ się melodyjny, przerażający głos. Duch przywódczyni X-LAWS został przecięty na pół. Na tle księżyca w powietrzu powoli spadała jakaś postać, jej długa suknia była rozwiewana, nadawało jej to wygląd zranionego, upadającego  ptaka, złapała mężczyznę i opadła na ziemię tak ze nic jej się nie stało. Machnęła parę razy kosą i ukazała się. Była to piękna kobieta. Jedno oko było fioletowe, drugie niebieskie, włosy długie i białe, a na głowie niby rogi z włosów, a może były to prawdziwe rogi? Popatrzyła na członków X-LAWS.
-Zawsze mnie zastanawiało...-powiedziała swoim upiornym głosem.- Czym jest sprawiedliwość?-zapytała patrząc na Marco.



Wszystkiego najlepszego Daruś :3 Dedykacja dla ciebie. I żyj nam sto lat! Miej weny od groma i niech ci się życie dobrze ułoży! Zawsze się uśmiechaj i baw! Najlepszego! :3
A tu masz prezent xD*daje jej duużo maskotek Lyserga* Jeszcze taką ilustrację :3

sobota, 25 lipca 2015

17. X-LAWS-.-

Noc zapadłą, chłopcy śmiali się i krzyczeli coś o tym jacy to są silni. Byli dumni z tego co osiągnęli, ale Anna nie dała im długo nacieszyć.
-A ty Shi?-zapytała dziewczynę jedzącą czaszkę z galarety, razem z Hinatą.
-Co ja?-powiedziała połykając kawałek galaretki.
-Nie weszłaś z nimi do księgi, nie byłoby Ci to nawet potrzebne, jesteś na tak wysokim poziomie że potrafisz chować duchy... Oraz ilość swojego foryoku, prawda?
-Jam niewinna;-; -zachlipała.- Nic nie zrobiłam, po prostu nie chciałam mówić... Dobra nie ważne...-powiedziała niezadowolona że przykuwa ich uwagę. Hinata popatrzyła na Yoh, podeszła do niego.
-Hej, nic Ci nie jest?-usiadła obok i podała mu czekoladową różdżkę. Nie ma to jak torba bez dna Shi.
-Nie nic, ale oni są za głośni T.T- powiedział.
-Fakt-zaśmiała się i odgryzła kawałek słodyczy. Yoh również zaczął pałaszować.
-Yoh!-krzyknęła Anna.Chłopak natychmiast podbiegł, no a tam nasze "kochane" wyrzutki.
-Na litość salamandry ognistej czego oni się tak doczepili jak domowy skrzat pana? ;^;-zapytała smutno Shi.
-Bo oni nie mają nic innego w życiu do roboty...-odpowiedziała Hinata z czekoladową różdżką w ustach.
-Kupcie sobie psa, co? Albo kota...-zaproponował Shi.
-Ciii-powiedział Yoh.-Lyserg chce coś powiedzieć...
-TEN GNOM TU PRZYLAZŁ!?-wydarła się Hinata. Shi wepchnęła jej kawałek bryły karmelowej i ta się zamknęła.
-Yoh proszę chodźcie do nas, razem pokonamy Hao i pomożemy Jeanne stać się królową...
-W TWOICH SNACH!-wydarła się nagle Shi. Sama nie wiedziała czemu to powiedział, ale po prostu...
-Słyszałeś Damę?-zapytał Ren.
-Shi ma rację, Hao jest zły, ale wy wcale nie jesteście lepsi.-sprostował czarnooki.
-Słyszałeś bracie? Nie zgadzają się...-powiedziała różowowłosa dziewczyna.
-Tak... Przykro mi Lyserg...-powiedział ten okularnik, to przez niego ludzie w okularach mają złą opinię!;-;. Mia wyjęła pistolet, był on inny od wszystkich był bladoniebieski i ozdobiony płatkami śniegu.
-Yunai pora z nimi skończyć.-powiedziała. Shi rozejrzała się, chłopcy nie dadzą sami rady.
-Anno..-zaczęła.
-W razie czego wejdziesz do akcji.-wyprzedziła jej pytanie. Sama się martwiła.
-Atak aniołów!-krzyknęli wszyscy z X-LAWS razem(jedynymi których tam nie było to Lyserg i Jeanne a inni których ja dodałam i którzy są normalnie byli tam). Wszyscy poza Yoh utworzyli kontrolę.
-Ja muszę czekać...-westchnął.
-Shi?-poprosiła Anna. Tej nie trzeba było dwa razy powtarzać. Już stała obok nich, a raczej siedziała na łbie wielkiego trzygłowego, czarnego psa. Jej ubrania zmieniły kolor na czarny, a i tak dziwny długopis zmienił się w dziwne berło. Niestety walka była nierówna, zwłaszcza ze przez ciągłe ataki Shi niewiele mogła zrobić.Sytuację jednak uratował Yoh, który użył podwójnego medium.
-Do widzenia, papa!-krzyczeli za nimi Ryo i Horo. Shi odetchnęła z ulgą. Podeszłą i wysłuchała o tym co już wiedziała, potem poszli spać. Rano znowu ruszyli w drogę.

Taki ołówek jako medium, u Shi to właśnie jakieś ołówki, długopisy i gumki jako medium som xD

16.Do ataku rodaku!

-No dobra zaczynamy.-powiedziała Kanna.
-Dzyń, dzyń, dzyń cukierek, albo figielek!-krzyknęła ruda.
-Pora na grzechotkę Chuck.- zakomunikowała blondynka.
-Aszkroft, konny atak!-rozkazała niebieskowałosa.-Shi patrzyła zaciekawiona, właściwie wcześniej nie miała głowy nic robić, i nie mogła, ale teraz? Wyjęła małego, przenośnego palmtopa. Wsadziła w niego ducha i kazała mu wyszukać informacji o wszystkich duchach które mają gothi. Potem wróciła do oglądania. Chłopcy obronili się.
-Nie mogę uwierzyć to było super łatwe...-powiedział Ryo.
-Stali się silniejsi-powiedziała wesoło Tamara.
-To prawda.-przyznała Anna.
-Dziewczyny... są silniejsi... -skwitowała właścicielka Chucka.
-Dobra poziom drugi!-krzyknęła Kana. Jej rycerz zaatakował Yoh.
-Bardzo dobrze! Atak Halloween!-wrzasnęła Matty.
-Atakuj Chuck.-powiedziała Mari.
-Przepraszam...-powiedziała Shi stojąca koło blondynki.
-Hym!?-ta była zdziwiona.
-Przecież Chuck atakował nożami.... Nie pistoletem, mogę wiedzieć skąd ta zmiana?-zapytała grzecznie czerwonooka.
Koło Hao siedziała Hinata. Aqua oczywiście się wnerwiała, ale nie dała poznać. Appel, Amelia, Justin i Namoki odsunęli się od niej. Opacho podeszła do Hinaty i wgramoliła jej się na kolana, po czym się uśmiechnęła do czerwonowłosej. Hinata odwzajemniła uśmiech i znowu spojrzała na walkę.
-Shi też przydałby się trening...-powiedziała sama do siebie.
-Ona jest szamanka?-zdziwił się Hao.
-Tak...-powiedziała ognistooka.
-Co Ty na to Appel? Amelio?-zapytał kobiet. Hinata zaśmiała się.
-Niech lepiej idą wszyscy...-powiedziała i położyła głowę na jego ramieniu. Opacho popatrzyła jak inni poplecznicy poszli na walkę, a potem na Hao i Hinatę. Powoli się uśmiechnęła.
-Wyglądacie jak mamusia i tatuś-zaśmiała się.
Shi powoli odeszła od Hanagumi. Naburmuszona oparła się o skałę, ale po chwili odskoczyła i bardzo dobrze zrobiła bo inaczej oberwałaby od wielkiego byka, na którym siedziała blondynka.
-Za co!?-zapytała. Jednak nie uzyskała odpowiedzi bo musiała uniknąć ogona wielkiej kobry. Potem jeszcze uniknąć strumienia wody strzałów i  ataku jakiejś małpy.
-CO JA WAM ZROBIŁAM ZE MNIE ATAKUJECIE!?- zapytała ze zbolałą miną.
-Walcz!-krzyknęła Amelia i zaatakowała ją łańcuchem z małą kosom przyczepioną na końcu.
-Dobra, chcecie walki!? Dam wam ją!-warknęła. Wyjęła długopis z do którego na końcu była przyczepiona kulkę.
-Su forma ducha! Do długopisu!- dany przedmiot zmienił kolor na niebieski i znacznie się wydłużyła, mała kulka była otoczona niby skrzydłami.- Błyskawice!-udało jej się trafić w Aque, którą unieruchomiła. - Wyładowanie!-przerwała kontrolę ducha dziewczyny. -Dobra... Kto następny?-powiedziała patrząc wyzywająco na atakujących.
-No dawaj!-krzyknął Namoki. Zaatakował ją, on był właścicielem tej małpy. Uderzył Shi, a ta upadła na skałę, chcieli ją zaatakować, ale zrobiła unik. Mocno walnęła małpę laską i zamroziła ją łamiąc kontrolę. Pomimo ze trochę dostałą po tyłku to pokonała ich. Spojrzała na chłopców i aż jej kontrola ze zdziwienia się złamała. Chłopcy mieli wielkie kontrolę ducha. Uśmiechnęła się wesoło i podbiegła do nich.

Tak wyglądał ten długopis, a ducha zobaczcie w zakładce duchy.

piątek, 24 lipca 2015

15.Zapowiedź walki

Hinata i Anna bardzo się polubiły, a Jun uważała ze Shi jest teraz wręcz idealną narzeczoną dla Rena. W końcu doszli do kanionu przez który płynęła rzeka. Zaczęto ustalać czy są na dobrej drodze, niestety zaczęli się sprzeczać.
-Oni nigdy się nie dogadają.-skwitowała Shi, która razem z Tamarą piła herbatę.
-Wiem! Poszukam w internecie.-krzyknął Morty i otworzył swój laptop.
-Bez obrazy,maluchu,, ale ja już szukałem i nic nie znalazłem.-powiedział Ren.
-Bez obrazy, Ren, ale musisz wiedzieć jak odpowiednio wpisać wyrazy, jak unikać okien z reklamami, musisz wiedzieć jak serfować.-powiedział Manta z miną znawcy.
-Nigdy nawet nie jeździłem na snowbordzie.-powiedział Ren, ale nachylił się lekko by się przyjrzeć.
-Nie fair, ja miałem to powiedzieć!T.T*-krzyknął Choco.
-Mhym?-spojrzał na niego Ren.
-Niebieska jaskinia, sprawdzę -.-"-dodał Morty i zajął się swoimi sprawami.- Nie martw się Yoh daj mi chwilę i zobaczysz ze wszystko załatwię.
-Morty jest niezwykle mądry...-szepnęła zarumieniona Tamao. Mellody spojrzała na nią i lekko się uśmiechnęła, od razu widziała jak wróżbitka patrzy na młodego Oyamadę, ale nie podejrzewała że jest nim zauroczona. Długowłosa spojrzałą na Rena, któy akurat patrzył na swoją siostrę która korzystała z pomocy stróża by wejść na kamień umieszczony przed wodospadem. Shi uśmiechnęła się na ten widok.
-Ej, no daj że spokój, nie mogę uwierzyć że tu przyjechała-powiedział Ren z rękoma założonymi na klatce piersiowej.
-Boisz się ze zacznie cię ustawiać?-zapytał Yoh.
-Nie pozwolę na to.-powiedział lekko zarumieniony Tao.
-Wiesz, a ja się nawet cieszę ze Anna tu jest.
-No tak, ale Anna nie jest twoją siostrą, popatrz na nią, biedactwo nie może sobie znaleźć chłopaka, więc przymila się do swojego ducha stróża i wszędzie za mną łazi.
-Wiesz Ren, myślę ze fajnie ze Jun tutaj jest, chciał bym żeby Pilika tutaj była.-wtrącił Horo.
-Ren w życiu się nie przyzna ze zależy mu na Jun.-zaśmiał się Yoh, a złotooki znowu spojrzał na siostrę i lekko się uśmiechnął.
-Mam nadzieję że nie szukasz sobie dziewczyny,Ren, bo ta cała rzecz ze "nie pokazuję swoich emocji wcale do dziewczyn nie przemawia...
-NIE PRZEMAWIA!?-wydarł się czerwony, Shi w głębi ducha nie zgadzała się z Anną, ale czuła ze lepiej nic nie mówić
-Nie słucha!?-dodał Choco. Kiedy Ren przemówił komikowi do mózgu, to Hinata się wtrąciła.
-Poza tym Ren ma o tyle dobrze ze już ma narzeczoną...
-CO!?-zapytali wszyscy.
-Nom, nasza kochana Shi jest jego narzeczoną-powiedziała ognistooka. Mellody zakryła twarz włosami i udawała ze jej nie ma, a Ren wyglądał jak by miał to gdzieś.
-CHYBA COŚ ZNALAZŁEM!-krzyknął Morty. Nie był to jednak trop, więc po chwili ruszyli za instynktem Amidamaru.
-No nie!;-;-krzyknął Choco. Przed nimi stały gothi.
-Gotowi na rewanż?-zapytała Kanna.
-Nie, poszły stąd śpieszy nam się...-burknęła Hinata.
-Mój Yoh sam by was pokonał, ale nie chce wam robić krzywdy i rzeczywiście się spieszymy więc won na wyspę Halloween-burknęła Anna. Gotki się zaśmiały.
-Może walka 3 na 3?-wtrąciła nieśmiało Shi schowana za Jun.
-Ja będę walczyć.-powiedział Ren.
-I ja-dodał Ryo.
-Co Ty na to?-zapytała Anna narzeczonego.
-No dobra czas wypróbować nowe zdolności. - wyszczerzył się Asakura.
-Strata czasu...-szepnęła Hinata.- Nie uważasz Hao?-patrzyła na chłopaka, który był obok, niej, wiedziała ze tam jest i przeteleportowała się obok.
-Trening dobrze im zrobi...-powiedział.
*Od teraz będę stosować emotki  w opowiadaniu, bo tak mi się podoba!

14. Nocny atak

Wszyscy patrzyli na chłopców którzy stali ze spuszczonymi głowami.
-Yoh!-krzyknął uradowany Manta i podbiegł.
-Ren?-zapytała Shi. Chłopcy coś tam mamrotali od rzeczy.  Nagle z nieba spadła wielka żelazna dziewica.
-Co do..?-zapytała Hinata. Mellody stała z różdżką w gotowości. Potem zeskoczyli wyrzutki.
-NA LITOŚĆ ŁUSEK SMOKA ODWALCIE SIĘ OD NAS!-zapłakała Shi. Ten oczywiście zaczął chrzanić coś o świetle.
-Zamknij mordę!-wrzasnęła znudzona Hinata.
-Majkel próbne uderzenie!-krzyknął Marco. Zaatakowano, chłopcy to odbili, wszystko się dobrze skończyło, no i Anna zarządziła spanie...
Noc była ciepła i pełna gwiazd wszyscy spali spokojnie, wszyscy poza Mellody. Nie mogła się uspokoić po tym jak zobaczyła Marko atakującego Rena i resztę, jej serce wtedy stanęło, czuła ze najchętniej by poszła i zabiła blondyna, bez wahania, bez strachu... No chłopcy stali się silniejsi... Cieszyła się to oczywiste, ale czuła coś niewyjaśnionego. Wstała ze śpiwora i postanowiła się chwilkę przejść. Pochodziła sobie chwilę i wyszła z kanionu. Szła spokojnie, nie odeszła daleko, usiadła na piasku i patrzyła w niebo. Usłyszała coś, dziwne, nie ma tu zwierząt więc powinno być cicho... wyjęła różdżkę.
-Avada Cadavra!-usłyszała.
-Protego.-krzyknęła. Odwróciła się w stronę napastnika. Stał tam przystojny chłopak o brązowych oczach i czarnych włosach.- Inkancerus!-z różdżki wystrzeliły liny i związały chłopaka.
-Krucjo!-krzyknęła jakaś osobą. Shi jednak nie była głupia, wcześniej zrobił jedność ducha z Neko, a ta była zwinna. Szybko odskoczyła, a zaklęcie uderzyło w chłopaka. Wrzasnął z bólu. Mellody znowu użyła zaklęcia wiążącego i związała dziewczynę. Nie znała ich, ale dziewczyna była blondynka o niebieskich oczach. Westchnęła i wezwała innych aurorów, a tamci zabrali ich ze sobą.
-Dobrze zrobiłaś...-powiedziała nieznana jej aurorka. - To jest Saku Matoki i Karol Kolwoki, to Ci z listy, wykreśl ich.-powiedziała i chciała odejść.
-Chwila...-powiedziała Shi- Wyznawcami Voldemorta są jeszcze inni, nie tylko uciekinierzy z Hogwartu...
-Jak to?-zapytała.
-Widziałam..(wtedy kiedy po raz pierwszy spotkała Hoa).
-To źle... Musimy się dowiedzieć kto...-powiedziała zrezygnowana.- Do widzenia..-dodała i teleportowała się. Shi westchnęła i wróciła do obozu.
Następnego dnia ruszyli na przód, Shi ciągle myślała o ataku czarodziejów, Martwiła się że to powtórzy się, a ona nie zdoła ich ochronić....

13.- Dzień w którym zginęła

-Stary Anna właśnie nas uratowała!-krzyknął Horo. Shi poczuła lekki smutek, przecież gdyby nie ona te dziewczyny by z nich zrobiły popiół. Nie miała jednak śmiałości mówić, to była jej wada którą w końcu odkryła, miała ich właściwie kilka, była nieśmiała, często się zamyślała i była rozkojarzona, czasem i sarkastyczna... No i... łatwo się nie denerwowała, ale kiedy już tak było to lepiej było przed nią zwiewać.
-Ale Shi też nam pomogła!-zaśmiał się Choco i zarzucił jej rękę na szyję. Delikatny uśmiech wykwitł na ustach czerwonookiej.
-A wy to kto?-zapytał Morty.
-A to co za ludzie?-zapytali równocześnie Mellody i komik od siedmiu boleści.
-Ten mały to Morty Oyamada, Ta rózowowłosa to Tamara Tamamuro, a blondi to Anna Kyoyama.-powiedziała Hinata.
-Jun!-ucieszyła się Shi i pobiegła ją przytulić. Starsza Tao wyglądała jak by zobaczyła słonie i hipopotamy tańczące balet na lodzie.
-A Ty to...?-zapytał Morty.
-To Hinata Tumiko.... Ale ty przecież jesteś...-zaczęła Anna.
-Trupem?-zaśmiała się krótkowłosa-czerwonowłosa.- Byłam, przez ostatnie 14 lat mieszkałam w ciele Shi.-dana osoba pomachała do Anny.- no a niedawno odzyskałam swoje. Ale przejdźmy do tego co na prawdę ważne.-Anna miała jeszcze dużo do powiedzenia i zapytania, ale stwierdziła ze będzie czas i opowiedziała im o księdze.
-Proszę pani, Anno, pokornie proszę żebym również mógł przestudiować tą księgę.-powiedział Ryo.
-No totalnie, znaczy to się może kiedyś przydać!-krzyknął Trey.
-Nie ma mowy, nawet jeśli ją przestudiujecie nie będziecie w stanie pokonać mojego Yoh!-burknęła Anna.
-Czemu powiedziała mojego?-zapytała szeptem Shi.
-Bo to jej narzeczony-powiedziała Hinata również szeptem.- Ty też możesz tak o Renie mówić.- twarz Shi miała kolor jej włosów.
-Yoh poprosimy jeszcze raz ,grzecznie, czy możemy proszę przestudiować Księgę Szamanów.
-Wiecie ze to może być bardzo intensywne?-zapytał Yoh.
-Bo do tej pory szliśmy po ścieżce z róż...-powiedział sarkastycznie Horo.
-Wiesz co jest dobre dla jeża jest też dobre dla jego kolców.-powiedział Ryo.
-Nie rozumiecie, to nie będzie tylko intensywne, ale i piekielnie niebezpieczne...-Anna założyła ręce na piersi.
-A rozumiem bo kolce to jest część jeża-zaśmiał się Yoh.- Dobra poczytajmy trochę-wyszczerzył się.
-Dlaczego nie zgodziłeś się od razu? Straciliśmy tylko czas.-Ren pokręcił głową. Anna  otworzyła tunel i weszli tam.
-Nie mogę uwierzyć że wchodzą tam wszyscy...-skwitowała Anna.
-Im nie przeszkadza ze to prywatna sprawa Asakurów, im też nie chodzi o moc, są po prostu przyjaciółmi i chcą się nawzajem chronić...-powiedziała Jun, Anna lekko się uśmiechnęła.
-No  to może powiedz, Anno, skąd znasz Hinate?-zapytała grzecznie Shi.
-Jest ona siostrą pierwszej żony Hao Asakury, oraz jedyną silniejszą od niego osobą... Jedyną zdolną go zabić... Ale nic poza tym... Piszą ze jej ciało zaginęło...
-Nie... Zmarłam w królestwie magów... stamtąd nie wynoszą ciał... Ani zwłoki się nie starzeją... Wszyscy ludzie wiedzieli o moim zadaniu i ułatwiali mnie, kiedy w końcu się zdecydowałam...
*Dzień w którym zginęła Hinata*
Jak zawsze na Kryształowym Wzgórzu było pięknie. Czerwonowłosa szła po ogrodzie szukając Hao, nie mogła go jednak znaleźć. Załamana usiadła na jednej z ławek, schowała twarz w dłoniach.
-Co się stało?-zapytała osoba której szukała. Spojrzała na niego.- Ślicznie Ci w tej sukience. -usiadł obok niej. Jej serce zabiło mocniej, a policzki spłonęły rumieńcem.
-Dziękuje...-powiedziała, No i co ma zrobić? Teraz jest idealny moment. Prawą ręką której Hao nie widział sięgnęła nóż ukryty w pasku. Trzęsła się, nie mogła nic zrobić sparaliżował ją strach. Nie, nie może się wahać i tak nie ma nic do stracenia, jej siostra zmarła przy porodzie, a ona nie ma nic... Szybko się zamachnęła, ale Hao złapał jej dłoń.
-Na prawdę myślałaś że z nikogo to nie wyduszę?-jego oczy były chłodne, nie wyrażały nic. Złapał drugą jej rękę i założył na środkowy palec pierścionek po siostrze.- Nie chcesz mnie zabić, prawda?- nie mogła uwierzyć, zdradzono ją? A teraz dają jej takie pytania. Hao powoli nachylił się nad nią i ją pocałował, wiedziała co się teraz stanie, ale nie chciała się bronić, po prostu zamknęła oczy i oddała swój pierwszy i ostatni pocałunek. Poczóła ogromny ból, jej serce było przebite nożem. Traciłą wiele krwi, ale zdołała coś wyszeptać.
-Zawsze wiedziała...-powiedziała słabo.- Że zginę przez uczucia do ciebie... I że ponury żniwiarz przyjdzie z twojej ręki...- jej głowa powoli opadła na jego ramie. Pogłaskał ją...
-Zawsze wiedziałem że to wiesz... Jesteś zbyt mądra... Wiedziałaś pewnie że nie dasz rady mnie zabić... Hinato...
*Teraźniejszość*
-To takie smutne!-zapłakała Jun. Hinata powstrzymywała łzy, przyzwyczaiła się do duszenia smutku w sobie. Shi podeszłą i przytuliła ja. Hinata jednak nie miała żalu o zabójstwo, miała wytrzymalszy organizm, ale nie udałoby się jej uratować swojego życia. Słyszała jeszcze jak Hao śpiewa jej kołysankę...
-Wracają...-powiedziała Anna patrząc na portal.

czwartek, 23 lipca 2015

12. Gothi

Shi szła zadowolona jako pierwsza. Miała na sobie białą bluzkę i krótkie spodenki w jasnym dżinsowym kolorze, jeszcze bardziej ich zdziwiło że zamiast czarnych tenisówek miała na nogach lekkie pół buty w kolorze białym z niebieskim kwiatkiem. Włosy związała i podpięła dużą spinką, tak że w kark było jej chłodniej. Yoh patrzył na Rena który nie mógł z niej spuścić wzroku, no i w końcu inni to zobaczyli.
-Hej Ren co się tak na nią patrzysz zakochałeś się?-zaśmiał się Choco. Wszyscy również zaczęli się chichrać.
-Lepiej by dla niego było...-powiedział jakiś chłopak. Spojrzeli na niego. Miał czarne włosy z czerwonymi pasemkami. Wszyscy wytrzeszczyli oczy. Szedł przez pustynie w glanach, grubym, czarnym ubraniem i bluzą, oczywiście czarna, no co jakiś czas były czerwone elementy.
-Nie jest Ci gorąco?-zapytał inteligentnie Ryo. Czerwone oczy ducha patrzyły prosto na nich.
-Jestem duchem, mam to w nosie...-Shi podbiegła do ducha.
-Shadow jak miło cię widzieć!-uśmiechnęła się do niego i przytuliła go. Kolec zazdrości wbił się w serce Rena. Oczywiście nie pokazał tego, ale uważnie obserwował stróża i szamankę. Weszli pomiędzy dwie skały. Rozmowy były wesołe i głośne, wywołujące śmiech. Nagle Shadow nastroszył swoje wyczulone zwierzęce uszy. Horo i Yoh kłócili się o mapę i nagle... Z góry spadła wielka zbroja.
-No Trey jak byśmy poszli w górę wpadlibyśmy prosto na tego kolesia...-powiedział Yoh.
-DO GÓRY NA MAPIE, A NIE W POWIETRZE!-wydarł się Horo.
-Przestańcie się kłócić!-krzyknęła Shi i spojrzała na dziewczyny.  Znane nam Kannę, Mari i Matti.- Pięknie emo wróciło....-powiedziała niezadowolona.
-Nie obrażaj emo!-wtrącił Shadow. Jednak zza dziewczyn wyszły dwie inne dziewczyny. Jedna miała krótkie różowe włosy i turkusowe oczy, a druga białe włosy splecione w warkocz i szare oczy. Obie miały na sobie mundurek z Hogwartu. Mellody wyjęła różdżkę i patrzyła na dwie dziewczyny.
-No, no, no... Wiedźma? Nieźle...-powiedziała różowowłosa.
-Jak się nazywasz?-zapytała przyjaźnie białowłosa.
-Shi, tyle musisz wiedzieć! A teraz nazwiska!
-Ja jestem Imogen Malfoy, a To Lexy Biget. Nie przypuszczałam że znajdziemy  u nich wiedźmę...-dodała białowłosa. Czerwonowłosa spojrzała na listę "Voldemortowców"* Oba nazwiska były na liście. Shi wyjęła coś i pokazała w stronę dziewcząt.
-Jako auror w imię Ministerstwa Magii proszę o odłożenie różdżek i udanie się na dobrowolne przesłuchanie w sprawie odrodzenia Czarnego Pana.-powiedziała uprzejmie.
-Ta.... To będzie... Nie!!!-krzyknęła Lexy i strzeliła w młodą Asanaki.- Avada Kedavra!
-Protego totalum!-bariera utworzyła się i zniwelowała działanie zaklęcia.-Neko forma ducha do różdżki.-szepnęła, a duch posłusznie wykonał rozkaz.- Expeliarmus!-trafiła w Imogen, ale Lexy odskoczyła. Czerwonooka zawarczała, po chwili usłyszała odgłosy bitwy. Z przerażeniem patrzyła na obraz jakim był wielki łomot jaki dostawali chłopcy.
-Co? Martwisz się o nich?-usłyszała głos różowowłosej.- Nie martw się i tak zginą kiedy Voldemort powróci!.-zaśmiała się i krzyknęła- Crucio.
-Protego!-obroniła się Shi.-Drentwota!-trafiła w dziewczynę. Uradowana szybko się odwróciła by pomóc chłopcom, ale było to niepotrzebne gdyż pomogła im blondynka. Za nią stały Shikigami, zaciekawiła się tym faktem, ale nie zapomniała by zabrać dziewczyną różdżki. Potem podbiegła, gothi się teleportowały tak samo jak czarownice.
-Kurde zwiały...-powiedziała niezadowolona. Potem spojrzała na wybawicielkę chłopców.
Hinata siedziała na jednym z kamieni. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Anna bowiem była niezwykle podobna do matki Hao. Zastanawiała się o co tu chodzi, ale nie było jej dane się domyślić bo przecież nie mogła kazać dłużej Shi być samej.

*Voldemortowcy- Niewielkie pozostałości po czarodziejach którzy byli sprzymierzeńcami Czarnego Pana, są to głównie ich dzieci.

11. Nocą...

-Hinata!-krzyknęła po raz kolejny zmartwiona Shi. Szukałą przyjaciółki wokół całego obozu, ale nie mogła jej znaleźć. Martwiła się o nią, mag był częścią niej, zawsze był przy niej, a teraz? Czuła się samotna... Jak by wewnątrz niej była ogromna pustka. Z wielkim westchnięciem wróciła do obozu. Zastałą tam jedzących kolację chłopców. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na swoim śpiworze. Ryo spojrzał w jej stronę i wstał.
-Jak szukałaś Hinaty ona tu wróciła i powiedziała że na trochę znika.-uśmiechnął się do niej ciepło. Odwzajemniła go i położyła się do śpiwora. Pomimo że leżała w śpiworze bardzo długo nie mogła zasnąć.
Ren obudził się w nocy, nie wiedział czemu, ani po co. Usiadł i rozejrzał się. Jak zwykle Yoh, Horo i Ryo spali niczym zabici, za to śpiwór Mellody był pusty. Zdziwiło go to. Wstał i uważając żeby nie obudzić Choco, który w śnie jest czujny jak drapieżnik, przynajmniej jedna zaleta, poszedł jej poszukać. Znalazł ją dość szybko, siedziała na małej skale. Jej długie włosy powiewały na wietrze. Zaczęła się też inaczej ubierać odkąd Hinata miała własne ciało. O wiele za krótkie spódniczki zastąpiły nie aż tak krótkie, lub krótkie spodenki, nosiła też czasem sukienki. Buty ze względu na podłoże były tenisówkami lub adidasami. Bluzki były na ramiączka, ale nie z dekoltem do pasa. Ale i tak dziewczyna była niezwykle atrakcyjna. Ren nie mógł od niej oderwać wzroku. Ich rozmowy ograniczały się do pytań "która godzina", "ile chcesz jedzenia", "co na kolację" i tym podobne. Westchnął i podszedł do niej. Usiadł obok niej. Spojrzała na niego swoimi czerwonymi oczami.
-Nic Ci nie jest?-zapytał ja. Uśmiechnęła się delikatnie, nie wiedziała czemu pyta, ale wmówiła sobie że się o nią martwi.
-Nie, nic mi nie jest, dzięki ze pytasz.-powiedziała. Nie mogła się oprzeć pokusie i położyła głowę na jego ramieniu. Chłopak poczerwieniał, nie wiedział co ma zrobić. Wiec po prostu siedział.
-Księżyc jest taki piękny...-powiedziała w końcu dziewczyna. Ren spojrzał na srebrną tarczę księżyca zawsze uważał ze księżyc i gwiazdy są piękne, Spojrzał na nią kontem oka i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Dziewczyna wyglądała niczym piękna służka bogów(typu greckich bogów) zwłaszcza ze dziś założyła białą sukienkę do kolan. Jej długie włosy kołysały się lekko, a oczy były pełne zachwytu patrząc w nocne niebo. Wydawało mu się że gdy jej dotknie zniknie, że jeśli coś powie, ta piękna istota spłoszy się i ucieknie. W końcu zobaczył jej czerwone tęczówki wpatrujące się w niego. Oczy Hinaty były koloru niczym ogień, lecz oczy Mellody miały kolor czerwonej róży. Kosmyk włosów opadł jej na twarz. Ren bez namysłu poprawił go. Uśmiechnęła się do niego, a on oddał ten uśmiech, nigdy w życiu nie uśmiechał się tak delikatnie. Dziewczyna zamknęła oczy i zasnęła z głową na jego ramieniu, a on nie miał miał sumienia, ani ochoty jej budzić.
Hinata biegła przez jakieś ruiny. Podskoczyła i wdrapała się na wyższe piętro. Wbiegła do zniszczonej, kiedyś na pewno wspaniałej, sali tronowej. Resztki kamiennego tronu stały na środku sali. Podeszła i dotknęła ręką kamień. Uśmiechnęła się na wspomnienia wspaniałego króla w masce wilka który zaprosił ją i Hao na ucztę kiedy zgubili się podczas wędrówki. To tutaj właśnie umarła... W tym pałacu... Poszła w stronę dawnego ogrodu. Nie mogła uwierzyć... Ogród w przeciwieństwie do reszty pałacu był taki jak dawniej, krzewy róż, pełno kwiatów, ławki, a na środku wielki podest pełen różnokolorowych lilii. A w środku jej prawdziwe ciało w takim stanie jak wtedy gdy zginęła, spokojna mina, zamknięte oczy blada cera i usta jak zawsze idealnie czerwone, wygladała jak by spałą... W kwiatach była tabliczka. Podeszła i przeczytała "Tu leży Hinata Tumiko najpotężniejszy mag w historii oraz największa miłość jej mordercy, który ma nadzieję że kiedyś dostanie przebaczenie od tej wyjątkowej dziewczyny" Pogładziła tabliczkę. Westchnęła i spojrzała na podłogę... Jej torba leżała oparta o prawy kont podestu. Złapała ją i przeszukała, wszystko było tam gdzie powinno. Uśmiechnęła się i popatrzyła jeszcze raz na swoje ciało.
-Już dawno Ci wybaczyłem.-szepnęła i odeszła. Po chwili zza kolumny wyszedł Hao.
-Mogłem się domyśleć że dowie się że tu jestem...-popatrzył na podest. Podszedł, wsadził w zimne dłonie trzy lilie czerwoną, różową i białą, te które kochała najbardziej i odszedł z delikatnym uśmiechem.

środa, 22 lipca 2015

10. Romantyczny moment

Odkąd Hinata miała własne ciało było o wiele lepiej. Kiedy mag( Hinata nie jest szamanem, ani wiedźmą bo nie korzysta z różdżki itp. wiec jest magiem jak by ktoś pytał^^) się wnerwiał, to Shi ją uspokajała. Szli spokojnie, co jakiś czas się zatrzymując się by coś zjeść. Teraz na prawdę poznali Mellody, była ona urocza, słodka i miła. Kiedy się uśmiechała stopiłaby nawet najtwardsze serce, nawet Ren zaczął z nią rozmawiać, czego wcześniej często nie robił. Dziewczyna była świetna kucharką, potrafiła ślicznie śpiewać, o czym przekonali się kiedy zapomniała że jest wśród ludzi z słuchawkami od MP3 na głowie. Była inteligentna i wesoła. Hinata była wredna, niemiła i łatwo się denerwowała, były one tak różne jak noc i dzień.
Jak zawsze szli po piasku. Shi rozmawiała z Ryo i Horo, a Hinata w milczeniu szła koło Yoh. Chłopak zastanawiał się nad czym tak myśli, zawsze miała zamyśloną minę i nieobecny wzrok, nigdy nie słuchała. Młody Asakura miał niejasne przeczucie że myślała ona o Hao, nie mylił się. Ciągle wspominała jego twarz. Była identyczna jak wtedy kiedy żył po raz pierwszy i miał 14 lat... Jego głos się nie zmienił, oczy też mu zostały takie same, czarne niczym pióra kruka, a pomimo to wzbudzały zaufanie. Zawsze kiedy w nie patrzyła miała wrażenie ze czas się zatrzymał, że nic nie może jej się stać, wciągały ja. Nawet włosy miał tej samej długości. Zawsze się śmiała że on ma dłuższe włosy niż ona i że to czerwonooka mu plecie warkocze, zamiast on jej , chociaż kiedy się uparł i on popisywał się talentem fryzjerskim. Zawsze czułą się przy nim bezpiecznie, a teraz ma z nim walczyć, to jak walka z samym sobą. Od dawna wiedziała ze kiedyś nadejdzie dzień ponownego spotkania... Ponownej walki, ale nie przypuszczała że będzie to aż tak trudne.
-Hinata?-Shi złapała ją za ramie. Krótkowłosa zamrugała gwałtownie jak by została wybudzona ze snu. Spojrzała w podobne do swoich oczu. Mellody lekko się uśmiechnęła.- Jest już późno, rozbijamy obóz i robimy kolację, ale jak chcesz to możesz jeszcze pochodzić.- wzrok Tumiko wyrażał wdzięczność. Przez tyle lat obie dobrze się poznały, bez słowa wiedziały czego druga potrzebuje, boi się, dlaczego podjęła taką a nie inną decyzję...
Krótkie, czerwone włosy były rozwiewane przez wiatr. W czerwonych oczach odbijał się blask księżyca. Powoli położyła się na miękkim piasku, wiatr znowu zawiał. Uśmiechnęła się i otworzyła wcześniej zamknięte oczy. Nad nią siedział Hao uśmiechając się. Natychmiast się odsunęła, patrzyła na niego z niewielkiej odległości. Był bez swojej pelerynki, a jak wiadomo jest on w klubie "koszulkom mówimy nie" więc...
-Czego tu chcesz?-powiedziała niezadowolona z jego wizyty Tumiko.
-Zobaczyć cię...-odparł, przysunął się i usiadł dokładnie koło niej. Znajomy zapach uderzył jej nozdrza, pokręciła lekko głową. No może i była szczęśliwa że przyszedł, ale nie zapominała o niczym.
-Masz ochotę znowu mnie zabić?-warknęła pytająco. Ku jej zdziwieniu chłopak mocno ją przytulił.
-Przepraszam za tamto.-usłyszała jego miękki głos, jego ton sprawił ze przeszły ją dreszcze. Nie wiedziała co zrobić. Od ognistego szamana biło ciepło, nie mogła się powstrzymać i również go przytuliła. "Ani trochę się nie zmieniłeś, ognisty chłopaku" pomyślała.  Nazywała go tak kiedy była mała. Hao delikatnie złapał jej podbródek i uniósł go delikatnie do góry.  Nic jednak nie zrobił, jak by czekał na jej pozwolenie. Dziewczyna w końcu uległa i zamknęła swoje ogniste oczy. Wtedy poczuła delikatny pocałunek, jak by ledwo dotykał jej warg, ale potem całował pewniej i mocniej. Przyciągnął ją do siebie kładąc jedna rękę na jej tali, a drugą na jej karku, dziewczyna położyła ręce na jego policzkach i nieśmiało oddała pocałunek. Nic jej już nie obchodziło, gdyby ją zabił umarłaby z uśmiechem na ustach. W końcu odsunął się lekko od dziewczyny. Ta jednak nie otworzyła oczu, usta miała delikatne i czerwone, cerę blado-mleczną, księżyc oświetlał lekko jej twarz. Wyglądała spokojnie, niczym anioł, jej krótka sukienka rozwiewała się na wietrze, tak jak włosy. Chłopak niepewnie pogłaskał jej polik. Delikatnie otworzyła oczy i patrzyła prosto na niego, jej przepiękne tęczówki wręcz lśniły na tle gwieździstego nieba. Powoli go pocałowała. Był to najdelikatniejszy i najsłodszy pocałunek jakim kiedykolwiek go obdarowano. Dziewczyna pachniała niczym lilie które zawsze tak kochała, wiedział też że kochała go bardzo mocno, on też ją kochał, ale zniszczył to zabijając ją...
-Kocham cię...-szepnął do jej ucha i zniknął w płomieniach. Hinata oparła się rękoma o piasek by nie upaść. Uśmiechnęła się i otworzyła oczy.
-Wiesz że ja ciebie też....


Specjalna dedykacja dla Zeke'a od Dary

9.Świat zwariował...

Wszyscy patrzyli na naszego kochanego Haosia jak na wariata, ale wiedzieli ze ktoś jeszcze tutaj był, przecież kamienie same nie tworzą grobowca, ani ogniste lisy nie pojawiają się znikąd.  Starszy Asakura szukał wzrokiem dziewczyny. Było to jednak na nic... Nagle niczym buszmen ktoś go zaatakował. Powalił ognistego szamana na ziemię i spojrzał w jego zimne oczy.
-Nadal mają kolor ognistej czerwieni...-powiedział chłopak. Hinata patrzyła na niego, jej serce biło jak oszalałe. Właśnie to denerwowało ją najbardziej, ale do tego... kiedy patrzyła w jego oczy... Czuła się jak by wchodziła w czarną dziurę. Hao wstał i stał teraz twarzą w twarz z byłą ukochaną. Zbliżył się do niej i pocałował ja. Wtedy dziewczyna się otrząsnęła i przywaliła mu z liścia w tą jego gębę. Szybko wytarła usta jak by się brzydziła. Chłopak dotknął bolący polik, po chwili się zaśmiał.
-Nadal jesteś taka uparta... Przecież wiem że tego chcesz.-powiedział i dotknął jej włosów, wtedy dwa wielkie kamienie uderzyły go.
-Nie dotykaj mnie swoimi brudnymi od krwi łapami!-warknęła.
-Ktoś ty?-zapytał inteligentnie Choco. Nie ma co on to ma wyczucie.
-Nazywam się Hinata Tumiko... Moja dusza ma 1500 lat, do tond opetywałam...jest takie słowo? A nie ważna. Opetywałam Shi która teraz jest nieprzytomna i niech ktoś do niej idzie.
-Nic nie rozumiem....-odparł Horo, a wszyscy się do niego przyłączyli.
-Nie ważne...-odparła Hinata i spojrzała na podnoszącego się długowłosego.
-Nie mogę uwierzyć że aż tak dojrzałaś, stałaś się silna... Dla tego to ty miałaś mnie zabić...- wszyscy byli zszokowani.
-J...jak to?-zapytali zszokowani. Nawet Aqua i Luchost byli zaskoczeni.
-A zamknij mordę i idź się utopić w magmie.- przywaliła mu w twarz, chciała. Hao złapał jej rękę i przeciągnął ją do siebie. Dziewczyna walczyła w duchu widok jego twarzy... sprawiał ze chciała płakać ze szczęścia, jego głos.. Był taki jaki był... Zawsze dumny i spokojny. Teraz czuła jego ciepło, miała ochotę się w niego wtulić, pocałować go. Hao oczywiście to wiedział i wykorzystywał to. Hinata w końcu kopnęła to w kolano i odskoczyła. Młody Asakura przeklął głośno, uwolnił swoich popleczników i zaatakowali ich wszyscy na raz. Walka pomiędzy nimi była wręcz nierówna, Aqua atakowała ile się dało, miała ochotę zabić Hinatę, dziewczyna od dawna kochała swojego mistrza, ale wiedziała ze nie ma szans. Ciało krótkowłosej było jeszcze słabe. Hao odszedł, a jego poplecznicy mieli dać im nauczkę.
Luchist zadowolony widokiem leżących przeciwników chciał odejść, ale niebieskooka nie miała takiego zamiaru. W jej ręce pojawił się kunai. Dziewczyna bowiem uczyła się sztuki ninja.
-Kolejna fanka Naruto...-pomimo trudnej sytuacji humor nie opuszczał Hinaty. Była wręcz nad wyraz spokojna.
-Co cię tak bawi?!-wydarła się Aqua.
-Drentwota!!!!-niebeiskowłosa stanęła jak kamień nie mogła nic zrobić. Spojrzeli w stronę budynku. W dziurze stałą Shi z różdżko wycelowaną w dziewczynę. Po chwili skierowała ją w stronę wysokiego faceta. Powtórzyła zaklęcie i zbiegła do nich.
-Nic wam nie jest?-zapytała zmartwiona.
-Coś ty jej zrobiła!?-zapytał zmartwiony Horo.
-Ona jest miła! Nie martw się Mellody jakoś to będzie!-przytulił ją i głaskał.
-Ale to ciągle Hinata mówiła... Ją znacie, nie mnie...-powiedziała, ale przytuleniem nie gardziła.
-Na prawdę?-zdziwił się Horo i odsunął się czerwony nie wiadomo czy ze wstydu że nie pomyślał, czy dla tego ze właśnie przytulał śliczną dziewczynę.  Shi zaśmiała się wesoło.
-Dobra, koniec tego... Napraw ten budynek, lulu i spać... Jutro ruszamy o 7 rano.- Hinata wstała i otrzepała się z piasku.
-Ej! Kto zrobił cię na...-zaczął Choco.
-Ale ona ma rację!-wtrąciła długowłosa.- Zostało wam niewiele czasu musicie się pośpieszyć bo nie zdążycie i żaden z was nawet nie dostanie szansy zostania królem...-powiedziała i spojrzała tak proszącymi oczami ze nie było szans żeby jej nie posłuchali. Hinata złapała chłopców za kołnierze i pociągnęła do budynku, no wszystkich poza Renem. Mellody naprawiła budynek i schowała różdżkę w pochwę w pasku. Ren podał jej rękę by było jej łatwiej wstać. Uśmiechnęła się z wdzięcznością i skorzystała z pomocy.
-Dziękuje.-powiedziała z uśmiechem.- No to... Dobranoc.-powiedziała, pocałowała go w polik i poszła do pokoju. Ren stał ogłupiały, w końcu dotknął polika, poczerwieniał, prychnął i poszedł do swojego pokoju.

wtorek, 21 lipca 2015

8. Już nie jedna a dwie( Komu kojarzy się to z piosenką z Fineasza i Ferba?)

Shi zadowolona jak nie wiadomo co pobiegła z powrotem do chłopców. Po pewnym czasie po prostu się tam teleportowała. Chłopcy siedzieli w restauracji w niewielkim miasteczku. Podeszłą do nich i usiadła obok Yoh bo albo koło niego, albo koło Choco.
-Cześć-uśmiechnął się młody Asakura.
-Dzień dobry.-przywitała się grzecznie i zamówiła colę, oraz ku zdziwieniu chłopców zamówiła do tego frytki i cheeseburgery. Yoh przybił z nią piątkę kiedy powiedział że cheeseburgery są najlepsze. Po zjedzonym posiłki Shi zarządziła ze nie ma sensu iść i za 15 minut rozbijać obóz jak można przenocować w motelu. Wynajęła pokoje i zamknęła się w jednym kończąc robić swój eliksir. Nie wiedziała jednak że Hao postanowił się pofatygować wraz z Aquą i Luchistem( w Zakładce drużyna Hao są zdjęcia) żeby ją lepiej poznać. Dobrze wiedział kim jest, poznałby ją wszędzie. Wylądował spokojnie niedaleko przed miastem i teraz podążał na spotkanie z nią.
Shi ostrożnie dodała ostatni składnik. W kotle zawrzało i... BUM! Cały pokój był w dymie, kiedy jednak opadł koło kociołka leżał ciało... Identyczna jak wygląd Hinaty. Dziewczyna drżała z ekscytacji, drżącym ze zdenerwowania głosem zaczęła wypowiadać zaklęcie.
Hao doszedł do motelo, zamknął oczy i skupił się. Po chwili uśmiechnął się i otworzył drzwi, bez słowa poszedł na górę.
-Przepraszam proszę pana, ale tutaj mają wstęp tylko goście...-zakomunikowała recepcjonistka. Hao spojrzał na nią. Po chwili kobieta leżała nieprzytomna, a nad nią stała niebieskowłosa Aqua. Dziewczyna skłoniła się do swojego mistrza.
-Mistrzu Hao czemu ta dziewczyna jest tak ważne?-zapytał Luchist. Zazwyczaj nie pyta o takie rzeczy, tylko ślepo wypełnia rozkazy starszego Asakury, ale na prawdę nie rozumiał tego.
-Ta dziewczyna to w połowie duch mojej... znajomej..-powiedział po chwili wahanie, przecież nikt nie musi wiedzieć że się w niej podkochuje- I przy okazji jedynej osoby zdolnej mnie pokonać...-westchnął. Poszedł przed drzwi pokoju dziewczyny. Patrzył na nie niepewny co ma zrobić, ale postanowił załatwić inną sprawę zanim tam wejdzie.
-Długo macie zamiar się ukrywać?-zapytał patrząc na jeden z zakrętów. Wyszli zza niego Yoh i Ren.
-Czego tu szukasz!?-warknął Ren.
-Cześć-przywitał się przyjaźnie Yoh, tak ze wszyscy poza Hao zaliczyli glebę.
-NIE CZAS NA TAKIE RZECZY!-wydarł się Ren.
-Właściwie przyszedłem tu do tej dziewczyny.-powiedział uśmiechnięty długowłosy wskazując na drzwi pokoju Shi.
-Co on chce od Mellody?-zapytał Choco. On, Ryo i Horo właśnie przybiegli.
-Od niej nic, ale chcę czegoś od ducha który mieszka z nią razem w jednym ciele, wiesz o czym mówię prawda Yoh?-młody Asakura zmieszał się, prawda ze on czół coś dziwnego jak by w ciele dziewczyny gościły dwie energie życiowe.- No nie ważne...- Hao zniszczył drzwi i wszedł. Zastał tam dwie osoby. Dziewczynę która była identyczna jak Hinata i tą którą spotkali wcześniej. Chciał podejść, ale przeszkodził mu ostry cios z lewej strony, tak mocny że przeleciał przez kilka ścian i wyleciał na pustynie spowitą nocą.
-Nie waż się jej dotykać!-usłyszał krzyk Rena. Całą paczka przyjaciół Yoh, z nim włącznie, wybiegła na przeciw niego.
-Czego od niej chcesz?-zapytał jak zwykle spokojny właściciel mandarynkowych słuchawek.
-To proste...-powiedział Hao masując lewe ramię.- Chcę żeby się do mnie przyłączyła.
Ciało Hinaty leżało bezwładnie. Cisza w pokoju była nie do zniesienia. Przerwało ja uderzenie serca... i kolejne... i znowu... I tak ciągle. Drgnienie palców o długich paznokciach. Lekkie zaciśnięcie powieki pięknego czerwonego oka. Ukazało się ono ciemności, najpierw, powoli i mało,a  potem gwałtowne mruganie jak by się wybudziła z długiego snu. Powoli i chwiejnie usiadał. Spojrzała na swoje dłonie i uśmiechnęła się delikatnie ukazując idealne zęby o lekko wydłużonych kłach.
Chłopcy walczyli, ale byli już na ostatku sił. Hao już się zniecierpliwił, tym że ciągle wstają. Chciał w końcu znowu ją zobaczyć, usłyszeć jej bezczelną wypowiedź, a tu musi się z nimi użerać.
-Luchist, Aqua zajmijcie się nimi...-powiedział i ruszył w stronę budynku. Zrobili jak kazał, a raczej zamierzali. Niebieskowłosa już chciała się na nich rzucić, ale powstrzymał ją lis stroszony z niebieskiego płomienia. Trzymał dziewczynę w paszczy lekko paląc jej ubranie w tali, lecz jej jednak nie robił krzywdy, nawet nie parzył. Luchist patrzył zaciekawiony, ale nie miał wiele czasu na zastanowienie bo od szyi w duł objął go kamienny grobowiec. Hao patrzył na to zaciekawiony, ale w końcu uśmiechnął się.
-Więc... Już się obudziłaś... Hinato Tumiko...

poniedziałek, 20 lipca 2015

7.Walka, czy flirt?

Ku zdziwieniu chłopców Shi opuściła ich na dłuższy czas po wydarzeniu w busie. Nikt nie wiedział co robi ani gdzie się znajduję, nie przejmowali się tym jednak i szli dalej. Przechodzili przez miasteczka, miasta, osady, ale przede wszystkim przez pustynię.
Czerwonowłosa szła przez pustynie. Była daleko przed chłopcami, potrzebowała ciszy i spokoju. Koszmary nocne wracały i męczyły ją jak nigdy wcześniej. Doszła do niewielkiej wioski pełnej szamanów. Postanowiła się rozejrzeć. Skręciła w jedna z uliczek i nagle... Skamieniałą. Patrzyła prosto w oczy Hao. Nie mogła nic powiedzieć, a oczy miała niczym spodki od filiżanek. Hao zrobił zaciekawiona minę.
-Mistrzu Hao co z tą dziewczyną?-zapytała zaciekawiona Opacho. Wtedy Shi się otrząsnęła. Jakby się obudziła ze snu. Koszmaru, a za razem pięknego spełnienia marzeń. Wściekłość, ból, radość, szczęście, smutek, miłość sprawiały ze nie wiedziała czy ma się mu rzucić na szyję, czy przywalić z pieści, w końcu odsunęła się tylko i poszła w swoją stronę. Wpadła na Kannę.
-Przepraszam-burknęła i chciała iść dalej.
-Patrz jak leziesz bachorze!-warknęła  niebieskowłosa.
-Słucham?-Shi nawet się ucieszyła, musiała się na kimś wyładować, a ona się akurat nawinęła.- Jak śmiesz tak do mnie mówić psie demona?-zapytała wściekłą.
-Osz ty gówniaro!-turkusowo oka bez namysłu zaatakowała ją. Nim się jednak spostrzegła Shi siedziała na dachu budynku znajdującego się obok.
-Żałosne...-zaśmiała się dziewczyna.
-Coś ty powiedziała!?-wydarła się wściekłą Matti.
-Powiedziałam, głucha podróbko wiedźmy, że jesteście żałosne, a jeśli i tego nie rozumiesz to znaczy ze jesteś głupsza od małpy.
-Dość tego!!! Cukierek albo figielek!!!-Kuba rozpruwacz zaatakował Shi, ta westchnęła, bo właściwie wszystkie ją zaatakowały. Jednak zamiast strachu na jej ustach widział uśmiech pogardy.
-Lisi ogień.-powiedziała cicho. Każdy duch stanął w pięknych niebieskich płomieniach. Hao wydawał się być zaskoczony. Płomienie po tym jak zajęły się stróżami dziewczyn, popełzły w ich stronę i utworzyły na ich szyjach łańcuchy. Każda z gothek była w szoku. Płomienie ocieplały je, ale nie parzyły, były delikatne niczym kwiat, kolorem przypominały czyste może, bił od nich spokój, ale i smutek. Hao patrzył niepewnie w stronę dziewczyny i nim się spostrzegł na policzku miał ranę. Niezauważalnie mała fiolka zabrała krew chłopaka i zniknęła w torbie Mellody. Uśmiechnęła się kpiąco.
-Jeśli ty zostaniesz królem szamanów... to ja zostanę kapłanką...-drwiący śmiech rozległ się po uliczce.
-Jak ty śmiesz!?-wydarł się Luchist. Wycelował w dziewczynę pistoletem, ale starszy Asakura go powstrzymał. Uśmiechnęła się. Intrygowała go ta dziewczyna. Odważna, potężna, silna i bezczelna. Tak przypominała mu ją. Tą osobę która prawie go zabiła, swoja szwagierkę... a po śmierci żony nową miłość. Przypominała mu Hinatę Tumiko.
-Luchist daj spokój... Przecież nie będziemy atakować damy...-uśmiechnął się.- Mogłabyś z łaski swojej zdjąć te obrożę i się przedstawić?
-Nazywam się Mellody Shishi Asanaki Kamatachi...-ogień zniknął. Czerwonowłosa zeskoczyła z gracją i wylądowała idealnie. Odwróciła się na pięcie, trącając Hao końcówką włosów pachnących morelami. Odeszła powoli.
-Nie poczekasz na moje imię?-zapytał zanim odeszła. Wiedział jaka będzie odpowiedź, ale chciał znowu usłyszeń jej ton głosu.
-Znam je... Asakura Hao...-uśmiechnęła się i odeszła.
-Bezczelna!-warknęła Kanna.
-I co to za ciuchy!?.-dodała Matti
-Głupi bachor! -warknął Luchist.
-Wredna małpa...-dodała Mari tuląc laleczkę.
-Tak... Macie rację, jest idealna...-skwitował Hao.

6.- Nienawidzę poniedziałków....

Shi skończyła płakać po dwóch godzinach. Wstała i poszła szukać chłopaków. Zawsze tak miała, ignorowała ból i szła na przód. Nie dawała po sobie poznać, była otuchą nawet dla siostry. Znienawidzonej przez zazdrość o to ze Hao kochał właśnie ją, ale pomimo to uśmiechała się do niej.
W końcu ich znalazła, Choco właśnie opowiedział jakiś słaby kawał tak ze ręce i wszystkie pozostałe części ciała opadają... Chłopcy zaczęli go ganiać, a ona nie wiedziała czemu uśmiechnęła się, przypominały jej się stare lata. Ogarnęła ich i powiedziała ze jak znowu jakiś gumiś do nich dołączył to niech się na coś przyda i powie gdzie tu są mapy. Choco przekonany bolesnymi wspomnieniami pokazał jej. Horo uświadomił jej o braku zapasów, a Yoh ubłagał o cheeseburgery.
Po załatwieniu wszystkiego ruszyli do następnego miasta. Busik był niewielki i prawie pusty nie licząc parki zakochanych. Dziewczyna miała blond włosy i niebieski oczy. Chłopak miał czarne włosy które przysłaniały mu prawe oko, po lewym było widać że są one szare.  Przykuli oni uwagę Shi, wydawało jej się że ich zna, ale nie wiedziała skąd. Jednak nie było jej dane pomyśleć bo Afroamerykanin opowiedział swój kawał i na tylnym siedzeniu wybuchła wojna. Dziewczyna miała to szczęście że siedziała na siedzeniu przed nimi, więc słyszała tylko hałas. Yoh gdyż nei chciał się wtrącać usiadł koło niej. Spojrzał na książkę którą czytała. Nie zrozumiał jednak tytułu gdyż był on po angielsku. Zaryzykował rozmową.
-Co czytasz?-zapytał młody Asakura. Mellody wyjrzała zza lektury. Yoh uśmiechał się rozbrajająco, tak jak zwykle. Nie wiedziała czemu ale widziała w nim Hao, znaczy oczywiście że był jego bratem, ale miał bardzo podobny uśmiech.
-Książkę... Bestseler...- zobaczyła że Yoh ma zdziwione spojrzenie.- Ja też czytam zwykłe książki...-poinformowała go. Chłopak zaśmiał się. Teraz to Mellody była zaskoczona.- No co?
-Nic, po prostu nie wyglądasz na kogoś kto czyta bestselery.-zaśmiał się. Zmarszczyła brwi i uderzyła go lekko książką.- Ał! To bolało-powiedział udając mocno pokrzywdzonego. Dziewczyna lekko się zaśmiała.- Ciekawa chociaż?
-Dla mnie tak. Jest o walce, ale wplatają wątki romantyczne...-powiedziała przy tym drugim niezbyt zadowolona.
-Po angielsku?-zapytała zaciekawiony.
-Tak. Chcesz poczytać?-zapytała.
-Nie umiem angielskiego... Znaczy nie umiem na tyle dobrze...-tłumaczył się. Dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła do czytania.
Busik zatrzymał się, jak nakazywało prawo takie środki lokomocyjne co 3 godziny muszą mieć przerwę. Ren wstał bo cierpiał na brak laktozy. Zapytał co kto chce, wszyscy złożyli zamówienie i wyszedł naburmuszony. Czerwonowłosa wiedziona złym przeczuciem odłożyła książkę i wyjęła różdżkę. Patrzyła na parkę która również była coś kupić, właśnie wrócili trzymając w rękach...
-Padnij!-krzyknęła Shi i schyliła się. Nikt nie rozumiał o co chodzi, ale kiedy Ryo i Choco zostali trafieni zaklęciem drętwota wszyscy zanurkowali pod siedzenia.
- Petryfikus!
-Drentwota!-krzyczeli napastnicy. Shi uspokoiła się i złapała pewniej różdżkę.
-Expeliarmus!-krzyknęła czerwonooka celując spod fotela w szarookiego. Różdżka wyleciała mu z rąk, wiec schował się za blondynką, ale...
-Nie radzę...-Ren stał w siatką w jednej ręce, a w drugiej trzymał broń wcelowaną w parkę.
-Kij ci w oko!-warknął chłopak. Shi wyszła za siedzenia i przyjrzała się dokładniej. Chłopak był ze Slytherynu, a dziewczyna z Ravenclou. Shi oddała chłopakowi różdżkę.
-Czego chcecie?-warknęła. Para wyglądała na zdziwioną.
-Bardzo przepraszamy!-krzyknęła dziewczyna.- Pomyliliśmy się! Na prawdę przepraszamy!- sprawa szybko się wyjaśniła, czarodzieje odeszli, a Ren dał co miał dać. Czerwonowłosa otworzyła swój energetyk i napiła się.
-Nienawidzę poniedziałków-westchnęła ciężko.

A Tu ci czarodzieje^^

niedziela, 19 lipca 2015

5-Wspomnienia

Ciągłe lamenty Ryo denerwowały większość wycieczki, zwłaszcza Hinatę która musiała być niezwykle ostrożna. Na nie szczęście chłopcy uparli się jechać autem, ale w sumie ich rozumiała muszą szybko dostać się do Douby. Dziewczyna jednak nie była zbyt zaangażowana w ich rozmowy i przemyślenia, ciągle mieszała w kotle, dodawała różne składniki i warczała że to wszystko tak długo będzie trwać. Chłopcy w końcu się przyzwyczaili i nawet jej nie dotykali bo kiedy Ryo, w depresji, próbował ją przytulić to tak mu przywaliła że musiałby jechać do szpitala gdyby nie fakt iż Shi wie że Ren bardzo chcę zostać królem, bo w przeciwnym razie nie dałaby mu leku. Dotarli w końcu do miasteczka. Shi się ucieszyła bo mogła w spokoju robić swoje czary mary, a reszta mogła w końcu zjeść w wygodnych sofach. Grupa rozdzieliła się. Shi zajęła się znowu eliksirem, ku swej radości zauważyła że ma spokój na dwa tygodnie, ale ze smutkiem zauważyła ostatni składnik, a mianowicie krew tego co ją zabił. Jak u licha ona ma tu znaleźć Hao? Niezbyt zadowolona wróciła do chłopców, a tam...
-Nie raczej nie...-powiedział Yoh patrząc na Afroamerykanina w japońskim mundurku trzymającego w rękach lody. Zaczęli odchodzić. Chłopak zaczął się drzeć, Ren zagroził mu Guan Dao i troszkę na warczał na niego, a Shi podeszłą do nich.
-Co to za cyrk?-zapytała ich.
-Bo ja wiem...-odparł Yoh wzruszając ramionami.
-Jakiś pajac...-burknął Ren odchodząc.
-Daj spokój!-krzyknął chłopak z Afro.
-Zamknij się, jesteśmy zajęci kretynie- warknęła i popędziła chłopców.
-Ej! Myślisz ze jak masz duże cycki i ładną buźkę to ci wszystko wolno!?- Shi stanęła jak wryta i odwróciła się powoli w jego stronę.
-Co ty, cholera, do mnie powiedziałeś!?-wydarła się. Choco pobladł. Po chwili chłopak był wgnieciony w ścianę pobliskiego budynku. Wściekła, poirytowana i wszystkie pozostałe synonimy, Mellody odeszła.
Kierowała się w nieznaną stronę, po prostu szła. Łzy piekły ja w oczy. Dawno temu Hao powiedział do niej to samo kiedy uczył ja panowania nad żywiołami.
*Dawno temu*
Dziewczyna o krótkich czerwonych włosach i zielonych oczach, miała ona około piętnastu lat. Stałą na polanie i ze skoncentrowaną miną i zamkniętymi oczami skupiała się nad czymś. Mały płomyk powstał tuż przed nią, miał on niebieski kolor. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się wesoło. Wtedy ogień wymknął się jej spod kontroli.
-Nie, nie, nie!-zamachała rękami i rozglądała się nerwowo. Wtedy płomienie zmieniły kolor na naturalny i zniknął.
-To ze masz duże cycki i ładną buzię nie znaczy że masz łatwiej i możesz ćwiczyć sama...-usłyszała głos. Spojrzała do tyłu, a dwa małe warkoczyki zakołysały się na wietrze. Stał tam osiemnastoletni chłopak, zarumieniła się i zrobiła naburmuszoną minę, założyła ręce na piersi i stanęła obrażona. Jej specjalnie skrócone do ćwiczeń kimono poruszało się na wietrze. Chłopak pokręcił głową i poczochrał jej włosy, ta szybko odtrąciła jego rękę.
-Nadal masz mi to za złe?-zapytał. 
-A jak myślisz!?-wydarła się a łzy pociekły po jej oczach.- Prosiłam cię żebyś nie przychodził! Żebyś dał mi spokój! Nie chcę już twojej pomocy!-zaczęła płakać.- Jak mogłeś mnie tam zostawić z tymi obrzydliwymi facetami!?- zapłakała mocniej.- Oni mnie dotykali... Chcieli mnie rozebrać...-drżała smutna. Chłopak przytulił ją delikatnie, nie zważając na jej protesty. 
-Wróciłem tam jak tylko to zrozumiałem, przepraszam że to zrobiłem, już zawszę będę cię chronił, obiecuję...-popatrzyła na niego. Chłopak pocałował ja w czoło. Dziewczyna zaczerwieniła się i odskoczyła dotykając miejsca które pocałował. Hao zaśmiał się. Wiatr zawiał rozwiewając włosy dziewczyny, jej piękne czerwone oczy były wlepione w chłopaka. Podszedł do niego mały kotek i zaczął się łasić. Hinata uśmiechnęła się najdelikatniej i najsłodziej na świecie. Była niezwykle wdzięczna chłopakowi że uczył ją panować nad żywiołami, to było jedyne czego sama nie umiała, wiedziała ze ma on wiele rzeczy na głowię, a pomimo to znajdował czas dla kogoś takiego jak ona. Dla zwykłej dziewczyny, pomimo ze chłopcy z wioski oglądali się za nią i adorowali ją, ta nie zwracała na nich uwagi, jej zazwyczaj zimne na uczucia serce roztapiało się przy chłopaku, oddawało mu się i napełniało dziewczynę szczęściem. Podeszła do niego i uklękła obok by pogłaskać kota, przy okazji podpierając się ręką na chłopaku. On uśmiechnął się do niej przyjaźnie, tak jak zawsze, lecz za każdym razem sprawiało to że miała ochotę zaśpiewać i zatańczyć.
*Teraźniejszość*
Wspomnienie sprawiło ze czerwonowłosa opadłą na asfalt w opuszczonej uliczce, płacząc i kuląc się, serce bolało ją jak nigdy wcześniej. Chociaż chyba większym bólem był fakt iż Hao przebija je płomiennym mieczem składając na jej ustach jedyny i ostatni gorący pocałunek, którego zawsze tak pragnęła.  



Zdjęcie Hinaty:


4-Hinat

Podróż przez pustynie nie należała do najlepszych. Jednak miała jednego plusa. Shi znikała na dość długo więc nie mieli się zbytnio czego bać z jej strony. Niestety Ren nie miał spokoju bo bombardowanie pytaniami skąd zna Shi ze strony Ryo i Horo nie były zbyt miłe, Yoh miał to na szczęście gdzieś, a Lyserg nie miał ochoty o to pytać ze względu gdyż miał przeczucie że jej łaska zdarzyła się jeden raz i następnym razem zginie marnie. W końcu doszli do małego miasteczka. Wszyscy się rozeszli, Horo poszedł do restauracji, Ren i Yoh wynająć pokój, Lyserg pouzupełniać zapasy, a Ryo do kina. Mellody nadal nie wróciła.
Czerwonowłosa szła przez ulicę pokątną(Londyn). Rozglądała się dookoła, ku swej radości księgarnia była otwarta. Weszła do niej i podeszła do ksiąg z legendami, Hao Asakura, o którym opowiadał duch w jej głowy był znany nawet wśród czarownic i czarodziei. Jej uwagę przyciągnęła jeszcze jedna księga z eliksirami. Chwyciła ją i wpakowała do koszyka. Podeszłą do kilku innych ksiąg, wpakowała dużo do koszyka i podeszła by zapłacić. Wpakowała je do torby i wyciągnęła z niej miotłę. Wsiadła na nią i poleciała w stronę miasteczka w którym byli szamani.
"Po co kupiłaś tą książkę?"zapytał głos.
-Nie mogę siedzieć w twoim ciele w nieskończoność... Poza tym chcę żebyś coś o mnie wiedziała...-powiedziała.. hym... kierowniczka ciała?
"To opowiedz o sobie" zaproponowała prawdziwa Shi.
-No cóż... Jestem duchem o imieniu Hinata, mam 1519 lat, zmarłam w wieku 19 lat... Jestem magiem i dlatego i ty nim jesteś, nawet gdy opuszczę twoje ciało, będziesz miała tą umiejętność. Zabił mnie ... chłopak którego kochałam nad życie... Miałam go powstrzymać, ale nie umiałam go skrzywdzić wiec pozwoliłam by mnie zabił... Nazywał się Asakura Hao... -skończyła swoją wypowiedź. Zanim się zorientował była już w miasteczku. Westchnęła i wylądowała.- Możesz nie rozumieć, ale na prawdę chce mieć własne ciało... Nie chcę cię więzić... Dla tego kupiłam to...-wyjęła księgę z eliksirami. Nie usłyszała odpowiedzi, zaśmiała się sama do siebie, a może jednak do Mellody. Wzięła się za czytanie, po pół godzinnej lekturze natrafiła na pewien eliksir. Nie był do końca dobry, ale wystarczająco by się udało, nie był on jednak prosty.  Wtedy usłyszała krzyk, upuściła książkę. Dźwięk był podobny do krzyku mandragor. Nie wahając się pobiegła w tamtą stronę z różdżką w gotowości. Wpadła do kościoła i pobiegła do piwnicy, zatrzymała się przy drzwiach.
-Zawsze zastanawiałem się...-usłyszała głos Rena.- Co takiego jest w czosnku ze się tak go boicie.- dziewczyna się załamała powtarzając sobie w głowie"kretyn".
-Proszę cię, chyba nie myślisz ze bałbym się czegoś takiego.- przez dłuższą chwilę nic nie słyszała. Ale potem.- Śliczna z ciebie dziewczynka, będziesz pięknym wampirkiem.
-Solaria!-krzyknęła Shi. Mała kulka światła pognała w stronę napastnika. Wbiegła do pomieszczenia.
-Co to było!?-zdziwił się Lyserg.
-Specjalne zaklęcie na wampiry, ale to nie wampir...-powiedziała i weszła do sali kinowej.
-Jak śmiesz!?-krzyknął i pojawił się tuż za nią.- Za tą zniewagę zginiesz!- chciał ją zaatakować, ale jej już tam nie było.  Znajdowała się trochę dalej celując w niego różdżką.
-Jak to nie jest wampirem!?-zdziwił się Horo.
-Wampir już by nie żył po oberwaniu kulą z promieni UV, jak by to było samo słońce miałby oparzenia, zauważyliście że kiedy ugryzł Horo to Ryo wrócił do normalności? Znaczy jak na niego..
-Ej!-krzyknął Ryo.
-Milcz!-warknęła.- Prawdziwy wampir mógłby mieć tyle sług ile by chciał, a nawet jeszcze więcej. Potrafi zmieniać się tylko w jednego nietoperza, ale jest tak szybki ze nie musiałby się zmieniać w te gacki żeby szybko się za kimś znaleźć...- potem wszystko się ładnie zakończyło aż do pewnego momentu kiedy pojawiły się te dzieci specjalnej troski o nazwie X-Laws i zabili biednego Borysa. Lyserg się do nich dołączył a wszyscy poza Shi byli smutni. Dziewczyna odczuwała ból, a nie smutek. Dla niej zdrada była czymś najgorszym.

3.- Sekret Mellody

Wszyscy stali nieruchomo. Patrzyli na czarownicę, po której było widać jedno: wściekłość. Oczy zielonowłosego były rozszerzone ze strachu. Tylko Neko rozumiała czemu była aż tak wnerwiona. Dziewczyna dobrze ukrywała fakt iż kocha młodego Tao całym swoim sercem, wiedziała jeszcze jedna rzecz, lecz sumienie mówiło jej że to dziewczyna powinna im wszystko powiedzieć.
-Shi...-powiedział Yoh.- Ej bez przesady, daj spokój... Jeśli...
-Jeśli to zrobisz nie będzie odwrotu-dokończyła za niego. Wszyscy patrzyli zaciekawieni i zaskoczeni.- Obiecaliście mu coś...- ledwo się opanowywała, ale schowała różdżkę.- I lepiej naprawcie swoją broń...- dodała i odeszła.
-Ona jest powalona....-powiedział Horo.
-Coś powiedział?-warknęła niebieskowłosa.
Nic!-krzyknął przerażony.
-Ale jej zachowanie na prawdę jest dziwne...-powiedział zamyślony Ryo.
-Ciekawe jak ty byś się zachował gdybyś musiał zrobić to co ona musi.... I z ciężarem jaki ona dźwiga...-duch dziewczyny zabrał strzępy dawnej broni chłopców.- Zaniosę ją do naprawy....-i odeszła zła na siebie za to co powiedziała.
-A my obiecaliśmy że cię wysłuchamy.-młody Asakura uśmiechnął się wesoło. Lyserg uśmiechnął się i poszli razem do restauracji.
Shi szła ulicami miasta. Weszła do pustego prawie parku i usiadła na ławce.
"Dlaczego go nie zabiłaś?" Usłyszała znany jedynie sobie głos.
-Bo każde życie jest cenne-odparła dziewczyna, gdyby Ren lub ktoś inny kto ją zna usłyszał to nie uwierzyłby że to ona mówi. Zawsze ma piękny głos, ale teraz był on niezwykle delikatny i spokojny, zdolny uspokoić nawet Bazyliszka.
"Jasne!"wydarł się w odpowiedzi głos w jej głowie."Jeśli ty ich nie zabijesz oni zabiją ciebie! Musisz być bezwzględna!"
-Tak jak ty kiedyś?- głos zamilkł.- Wiem ze i ty kochałaś... Wiec dotrzymaj słowa i chroń go... Przecież dla tego... To ty panujesz nad ciałem...-powiedziała i wstała odchodząc w stronę baru czarodziejów. Weszła i zamówiła coś na obiad. Potem kupiła kilka dań na wynos, trochę kremowego i miodowego piwa, soku z dyni no i dość dużo słodyczy które można kupić  w miodowym królestwie w Hoksmit, ale właściwie w innych miejscach też. Zadowolona wyszła z lokalu i... Zobaczyła jak Ryo, Horo i Ren walczą chroniąc Lyserga, a jakieś teletubisie ich atakują.
-Neko.... -zaczęła.
-Czekaj-powiedział stróż.- Sama mówiłaś że to ich walka... Więc pozwól im walczyć...- dziewczyna miała mieszane uczucia. Łagodna strona dziewczyny której nikt poza jej duchami nie zna chciał krzyczeć i rzucić się ku pomocy, lecz ta część którą znali wszyscy stała spokojnie. W końcu chłopcy wygrali. Na twarzy Shi wykwitł delikatny uśmiech.
"Myślisz że są gotowi?" zapytał łagodny głos w głowie dziewczyny.
-Tak, są gotowi... Na zrobienie tego czego ja nie umiałam zrobić 1500 lat temu...- oznajmiła i patrzyła na nich z tym uśmiechem, którego nikt nie mógł zobaczyć.

sobota, 18 lipca 2015

2.- Atak

Wszyscy stali z szeroko otwartymi oczami. Shi patrzyła prosto na Rena, ten odwzajemniał spojrzenie, lecz było ono zimne.
-Dość tego! To jawna prowokacja!-krzyknął Horo. Zaczął biec w stronę czerwonowłosej dziewczyny z kontrolą ducha. Szyderczy uśmiech pojawił się na twarzy czarownicy. Po chwili Horo leżał na ziemi trzymając się mocno za brzuch. Nad nim stała Neko.
-Nie waż się...-warknęła podnosząc go za bluzę.- PODNOSIĆ RĘKI NA MOJĄ PANIĄ!-rzuciła nim o drzewo. Złote tęczówki Rena wyrażały wściekłość.
- Długo masz zamiar ich testować?-warknął.
- Co się stało? Zazdrosny ze ma wytrzymalszy żołądek?-zażartowała wiedźma.
-Em....-zaczął Yoh.- Mogłabyś odwołać tą dziewczynę, poproszę.- czerwone oczka Asanaki skierowały się w jego stronę.
-Neko, daj spokój temu bałwanowi.-duch spojrzał na mnie, skinął głową i wrócił do miejsca za mną.
-Dziękuje-powiedział wyszczerzony Asakura.- A tak.... Em... Kim jesteś?-zapytał.
-Na razie musisz wiedzieć tyle ze masz mnie nazywać Shishi, lub Shi.-powiedziała oschle.
-Miło cię poznać Shi.-przywitał się grzecznie.
-Co tutaj robisz?-zawarczał wnerwiony Ren. Uśmiechnęła się, lubiła jak się denerwował, był wtedy słodki.
-Jak myślisz? Jestem tu w postaci twojej niańki.- spojrzała na niego zimno. Horo i Ryo ,pomimo ze obolali ,zaczęli się śmiać.- Was też przy okazji utemperuje!-wydarła się na nich. Chłopcy stanęli na baczność. Duch dziewczyny zaśmiał się i zabrał jej bagaż.- No to idziemy nie?
-Zakładam ze pomimo wszystko nam nie pomożesz?-powiedział niezbyt ze wszystkiego zadowolony.
-Oczywiście że nie.-powiedziała stanowczo.- To nie ja walczę o tytuł króla szamanów, tylko ty, rusz mózgownicą!
-Wyglądacie jak byście znali się wieki...-skwitował Ryo, który ciągle trzymał się za brzuch.
-Bo znamy się bardzo długo-odparła Shi i weszła do kawiarni. Usiadła przy stoliku i zamówiła coś.
-Czyli idziesz z nami?-zapytał Yoh siadając obok niej.
-Oczywiście że tak...-odparła i patrzyła na plakaty.
-Pięknie uwolniliśmy się od Anny, to teraz mamy jej zastępczynie-burknął Horo. Neko "przypadkiem" przewróciła go na kość ogoniastą.
-Eh.... Nie mam zamiaru rozmawiać z idiotami twojego pokroju.-powiedziała i zajęła się posiłkiem, inni również zamówili i zjedli jak najszybciej, z resztą prawidłowo, bo gdy tylko Shi skończyła zapłaciła i wyszła. Potem weszła do sklepów żeby kupić pożywienie, czarownica kupiła kilka składników do eliksirów i wyruszyli w drogę.
Szybko dotarli do innego miasteczka. Musieli przyznać że nie musieli aż tyle kupować, a właściwie Shi nie musiała, bo jak twierdziła, boli ją jak widzi kiedy wygrzebują te marne kwoty, bo niewiele było banków i szanowny pan Tao nie mógł wypłacać, a niestety takie miasteczka to głównie restauracja, motel sklepik i sklep z pamiątkami. No ale dziś dotarli do dużego miasta. Shi zniknęła zaraz po przyjściu, Ren i reszta poszli do biblioteki, bez skutecznie, no a Ryo ruszył w miasto.
Mellody weszła do jakiegoś baru, niewiele osób go widziało, był to bar dla czarownic i czarodziejów. Usiadła przy stoliku i patrzyła po lokalu jak by kogoś szukała. Po chwili podeszła do niej zielonooka dziewczyna o włosach tego samego koloru, obcięte na krótko. Miała na sobie czarna spódnicę, czarne podkolanówki, czarne półbuty, czarną kamizelkę, a pod nią białą bluzkę. Żółty krawat zdobił jej szyję, a na piersi widniało godło Hafflepuff.(borsuk). Usiadła i podała jej kubełek kremowego piwa. Swoją czarną szatę odłożyła obok siebie.
-Hej.-powiedziała przyjaźnie i wypiła połowę napoju jednym łykiem.
-Nie gadaj mi tu pierdół...-burknęła Shi i napiła się.- Gadaj ilu uciekło...
-Około 12...-odparła.- Zabrali kilka ksiąg z działu ksiąg zakazanych.
-Na prawdę chcą to zrobić...-powiedział smutna czerwonowłosa.
-Tak.... Musisz ich powstrzymać... A ja muszę lecieć.... Tu masz listę zbiegów.-podała pergamin i wyszła. Shi przejrzałą listę, westchnęła i również wyszła z lokalu. Wróciła do motelu a tam... Jakiś zielonowłosy chłopak atakuję Rena i resztę tych teletubisiów.
-To twoje wahadło nie może być w dwóch miejscach równocześnie!-krzyknął Ren i zaatakował. Kabel ruszył w jego stronę. Shi błyskawicznie wyjęła różdżkę.
-Impedimento maksima!-krzyknęła i spowolniła wszystkich. Odciągnęła znajomych i skierowała wahadło na właściciela. Po chwili zaklęcie zniknęło. Zielonowłosy wycofał broń. Spojrzął na dziewczynę celującą w niego różdżką.
-Nawet nie wiesz z kim zadarłeś...-warknęła.