Shi skończyła płakać po dwóch godzinach. Wstała i poszła szukać chłopaków. Zawsze tak miała, ignorowała ból i szła na przód. Nie dawała po sobie poznać, była otuchą nawet dla siostry. Znienawidzonej przez zazdrość o to ze Hao kochał właśnie ją, ale pomimo to uśmiechała się do niej.
W końcu ich znalazła, Choco właśnie opowiedział jakiś słaby kawał tak ze ręce i wszystkie pozostałe części ciała opadają... Chłopcy zaczęli go ganiać, a ona nie wiedziała czemu uśmiechnęła się, przypominały jej się stare lata. Ogarnęła ich i powiedziała ze jak znowu jakiś gumiś do nich dołączył to niech się na coś przyda i powie gdzie tu są mapy. Choco przekonany bolesnymi wspomnieniami pokazał jej. Horo uświadomił jej o braku zapasów, a Yoh ubłagał o cheeseburgery.
Po załatwieniu wszystkiego ruszyli do następnego miasta. Busik był niewielki i prawie pusty nie licząc parki zakochanych. Dziewczyna miała blond włosy i niebieski oczy. Chłopak miał czarne włosy które przysłaniały mu prawe oko, po lewym było widać że są one szare. Przykuli oni uwagę Shi, wydawało jej się że ich zna, ale nie wiedziała skąd. Jednak nie było jej dane pomyśleć bo Afroamerykanin opowiedział swój kawał i na tylnym siedzeniu wybuchła wojna. Dziewczyna miała to szczęście że siedziała na siedzeniu przed nimi, więc słyszała tylko hałas. Yoh gdyż nei chciał się wtrącać usiadł koło niej. Spojrzał na książkę którą czytała. Nie zrozumiał jednak tytułu gdyż był on po angielsku. Zaryzykował rozmową.
-Co czytasz?-zapytał młody Asakura. Mellody wyjrzała zza lektury. Yoh uśmiechał się rozbrajająco, tak jak zwykle. Nie wiedziała czemu ale widziała w nim Hao, znaczy oczywiście że był jego bratem, ale miał bardzo podobny uśmiech.
-Książkę... Bestseler...- zobaczyła że Yoh ma zdziwione spojrzenie.- Ja też czytam zwykłe książki...-poinformowała go. Chłopak zaśmiał się. Teraz to Mellody była zaskoczona.- No co?
-Nic, po prostu nie wyglądasz na kogoś kto czyta bestselery.-zaśmiał się. Zmarszczyła brwi i uderzyła go lekko książką.- Ał! To bolało-powiedział udając mocno pokrzywdzonego. Dziewczyna lekko się zaśmiała.- Ciekawa chociaż?
-Dla mnie tak. Jest o walce, ale wplatają wątki romantyczne...-powiedziała przy tym drugim niezbyt zadowolona.
-Po angielsku?-zapytała zaciekawiony.
-Tak. Chcesz poczytać?-zapytała.
-Nie umiem angielskiego... Znaczy nie umiem na tyle dobrze...-tłumaczył się. Dziewczyna wzruszyła ramionami i wróciła do czytania.
Busik zatrzymał się, jak nakazywało prawo takie środki lokomocyjne co 3 godziny muszą mieć przerwę. Ren wstał bo cierpiał na brak laktozy. Zapytał co kto chce, wszyscy złożyli zamówienie i wyszedł naburmuszony. Czerwonowłosa wiedziona złym przeczuciem odłożyła książkę i wyjęła różdżkę. Patrzyła na parkę która również była coś kupić, właśnie wrócili trzymając w rękach...
-Padnij!-krzyknęła Shi i schyliła się. Nikt nie rozumiał o co chodzi, ale kiedy Ryo i Choco zostali trafieni zaklęciem drętwota wszyscy zanurkowali pod siedzenia.
- Petryfikus!
-Drentwota!-krzyczeli napastnicy. Shi uspokoiła się i złapała pewniej różdżkę.
-Expeliarmus!-krzyknęła czerwonooka celując spod fotela w szarookiego. Różdżka wyleciała mu z rąk, wiec schował się za blondynką, ale...
-Nie radzę...-Ren stał w siatką w jednej ręce, a w drugiej trzymał broń wcelowaną w parkę.
-Kij ci w oko!-warknął chłopak. Shi wyszła za siedzenia i przyjrzała się dokładniej. Chłopak był ze Slytherynu, a dziewczyna z Ravenclou. Shi oddała chłopakowi różdżkę.
-Czego chcecie?-warknęła. Para wyglądała na zdziwioną.
-Bardzo przepraszamy!-krzyknęła dziewczyna.- Pomyliliśmy się! Na prawdę przepraszamy!- sprawa szybko się wyjaśniła, czarodzieje odeszli, a Ren dał co miał dać. Czerwonowłosa otworzyła swój energetyk i napiła się.
-Nienawidzę poniedziałków-westchnęła ciężko.
A Tu ci czarodzieje^^
Komentarz sie nie przesłał... -,- piepszony internet...
OdpowiedzUsuńW skrócie...
Hintai-biedna ;-;
Choco-w wesołej gromadce^^ z żartami jak zwykle-,-
Yoh-ma po części dusze Hao... Tak przewiduje... Chociaż pewnie źle...
Para czarodziejów-Poooooodeeeeejrzana!
Rozdział-super^^