Wszyscy patrzyli na chłopców którzy stali ze spuszczonymi głowami.
-Yoh!-krzyknął uradowany Manta i podbiegł.
-Ren?-zapytała Shi. Chłopcy coś tam mamrotali od rzeczy. Nagle z nieba spadła wielka żelazna dziewica.
-Co do..?-zapytała Hinata. Mellody stała z różdżką w gotowości. Potem zeskoczyli wyrzutki.
-NA LITOŚĆ ŁUSEK SMOKA ODWALCIE SIĘ OD NAS!-zapłakała Shi. Ten oczywiście zaczął chrzanić coś o świetle.
-Zamknij mordę!-wrzasnęła znudzona Hinata.
-Majkel próbne uderzenie!-krzyknął Marco. Zaatakowano, chłopcy to odbili, wszystko się dobrze skończyło, no i Anna zarządziła spanie...
Noc była ciepła i pełna gwiazd wszyscy spali spokojnie, wszyscy poza Mellody. Nie mogła się uspokoić po tym jak zobaczyła Marko atakującego Rena i resztę, jej serce wtedy stanęło, czuła ze najchętniej by poszła i zabiła blondyna, bez wahania, bez strachu... No chłopcy stali się silniejsi... Cieszyła się to oczywiste, ale czuła coś niewyjaśnionego. Wstała ze śpiwora i postanowiła się chwilkę przejść. Pochodziła sobie chwilę i wyszła z kanionu. Szła spokojnie, nie odeszła daleko, usiadła na piasku i patrzyła w niebo. Usłyszała coś, dziwne, nie ma tu zwierząt więc powinno być cicho... wyjęła różdżkę.
-Avada Cadavra!-usłyszała.
-Protego.-krzyknęła. Odwróciła się w stronę napastnika. Stał tam przystojny chłopak o brązowych oczach i czarnych włosach.- Inkancerus!-z różdżki wystrzeliły liny i związały chłopaka.
-Krucjo!-krzyknęła jakaś osobą. Shi jednak nie była głupia, wcześniej zrobił jedność ducha z Neko, a ta była zwinna. Szybko odskoczyła, a zaklęcie uderzyło w chłopaka. Wrzasnął z bólu. Mellody znowu użyła zaklęcia wiążącego i związała dziewczynę. Nie znała ich, ale dziewczyna była blondynka o niebieskich oczach. Westchnęła i wezwała innych aurorów, a tamci zabrali ich ze sobą.
-Dobrze zrobiłaś...-powiedziała nieznana jej aurorka. - To jest Saku Matoki i Karol Kolwoki, to Ci z listy, wykreśl ich.-powiedziała i chciała odejść.
-Chwila...-powiedziała Shi- Wyznawcami Voldemorta są jeszcze inni, nie tylko uciekinierzy z Hogwartu...
-Jak to?-zapytała.
-Widziałam..(wtedy kiedy po raz pierwszy spotkała Hoa).
-To źle... Musimy się dowiedzieć kto...-powiedziała zrezygnowana.- Do widzenia..-dodała i teleportowała się. Shi westchnęła i wróciła do obozu.
Następnego dnia ruszyli na przód, Shi ciągle myślała o ataku czarodziejów, Martwiła się że to powtórzy się, a ona nie zdoła ich ochronić....
Rozdział fajny ale żeczywiście krótki i mało Szamanów a dużo czatodziejów ale da sie przeżyć... No wiesz szamani lepsi
OdpowiedzUsuńRen:Zawsze! I wszędzie!!! Dlaczego sie tak sie Melody tak sie martwi ;-;? My sobie damy radę! Zawsze dajemy radę.. A przynajmniej ja... No nie?
Jasne XD