czwartek, 23 lipca 2015

11. Nocą...

-Hinata!-krzyknęła po raz kolejny zmartwiona Shi. Szukałą przyjaciółki wokół całego obozu, ale nie mogła jej znaleźć. Martwiła się o nią, mag był częścią niej, zawsze był przy niej, a teraz? Czuła się samotna... Jak by wewnątrz niej była ogromna pustka. Z wielkim westchnięciem wróciła do obozu. Zastałą tam jedzących kolację chłopców. Uśmiechnęła się lekko i usiadła na swoim śpiworze. Ryo spojrzał w jej stronę i wstał.
-Jak szukałaś Hinaty ona tu wróciła i powiedziała że na trochę znika.-uśmiechnął się do niej ciepło. Odwzajemniła go i położyła się do śpiwora. Pomimo że leżała w śpiworze bardzo długo nie mogła zasnąć.
Ren obudził się w nocy, nie wiedział czemu, ani po co. Usiadł i rozejrzał się. Jak zwykle Yoh, Horo i Ryo spali niczym zabici, za to śpiwór Mellody był pusty. Zdziwiło go to. Wstał i uważając żeby nie obudzić Choco, który w śnie jest czujny jak drapieżnik, przynajmniej jedna zaleta, poszedł jej poszukać. Znalazł ją dość szybko, siedziała na małej skale. Jej długie włosy powiewały na wietrze. Zaczęła się też inaczej ubierać odkąd Hinata miała własne ciało. O wiele za krótkie spódniczki zastąpiły nie aż tak krótkie, lub krótkie spodenki, nosiła też czasem sukienki. Buty ze względu na podłoże były tenisówkami lub adidasami. Bluzki były na ramiączka, ale nie z dekoltem do pasa. Ale i tak dziewczyna była niezwykle atrakcyjna. Ren nie mógł od niej oderwać wzroku. Ich rozmowy ograniczały się do pytań "która godzina", "ile chcesz jedzenia", "co na kolację" i tym podobne. Westchnął i podszedł do niej. Usiadł obok niej. Spojrzała na niego swoimi czerwonymi oczami.
-Nic Ci nie jest?-zapytał ja. Uśmiechnęła się delikatnie, nie wiedziała czemu pyta, ale wmówiła sobie że się o nią martwi.
-Nie, nic mi nie jest, dzięki ze pytasz.-powiedziała. Nie mogła się oprzeć pokusie i położyła głowę na jego ramieniu. Chłopak poczerwieniał, nie wiedział co ma zrobić. Wiec po prostu siedział.
-Księżyc jest taki piękny...-powiedziała w końcu dziewczyna. Ren spojrzał na srebrną tarczę księżyca zawsze uważał ze księżyc i gwiazdy są piękne, Spojrzał na nią kontem oka i nie mógł uwierzyć w to co widzi. Dziewczyna wyglądała niczym piękna służka bogów(typu greckich bogów) zwłaszcza ze dziś założyła białą sukienkę do kolan. Jej długie włosy kołysały się lekko, a oczy były pełne zachwytu patrząc w nocne niebo. Wydawało mu się że gdy jej dotknie zniknie, że jeśli coś powie, ta piękna istota spłoszy się i ucieknie. W końcu zobaczył jej czerwone tęczówki wpatrujące się w niego. Oczy Hinaty były koloru niczym ogień, lecz oczy Mellody miały kolor czerwonej róży. Kosmyk włosów opadł jej na twarz. Ren bez namysłu poprawił go. Uśmiechnęła się do niego, a on oddał ten uśmiech, nigdy w życiu nie uśmiechał się tak delikatnie. Dziewczyna zamknęła oczy i zasnęła z głową na jego ramieniu, a on nie miał miał sumienia, ani ochoty jej budzić.
Hinata biegła przez jakieś ruiny. Podskoczyła i wdrapała się na wyższe piętro. Wbiegła do zniszczonej, kiedyś na pewno wspaniałej, sali tronowej. Resztki kamiennego tronu stały na środku sali. Podeszła i dotknęła ręką kamień. Uśmiechnęła się na wspomnienia wspaniałego króla w masce wilka który zaprosił ją i Hao na ucztę kiedy zgubili się podczas wędrówki. To tutaj właśnie umarła... W tym pałacu... Poszła w stronę dawnego ogrodu. Nie mogła uwierzyć... Ogród w przeciwieństwie do reszty pałacu był taki jak dawniej, krzewy róż, pełno kwiatów, ławki, a na środku wielki podest pełen różnokolorowych lilii. A w środku jej prawdziwe ciało w takim stanie jak wtedy gdy zginęła, spokojna mina, zamknięte oczy blada cera i usta jak zawsze idealnie czerwone, wygladała jak by spałą... W kwiatach była tabliczka. Podeszła i przeczytała "Tu leży Hinata Tumiko najpotężniejszy mag w historii oraz największa miłość jej mordercy, który ma nadzieję że kiedyś dostanie przebaczenie od tej wyjątkowej dziewczyny" Pogładziła tabliczkę. Westchnęła i spojrzała na podłogę... Jej torba leżała oparta o prawy kont podestu. Złapała ją i przeszukała, wszystko było tam gdzie powinno. Uśmiechnęła się i popatrzyła jeszcze raz na swoje ciało.
-Już dawno Ci wybaczyłem.-szepnęła i odeszła. Po chwili zza kolumny wyszedł Hao.
-Mogłem się domyśleć że dowie się że tu jestem...-popatrzył na podest. Podszedł, wsadził w zimne dłonie trzy lilie czerwoną, różową i białą, te które kochała najbardziej i odszedł z delikatnym uśmiechem.

1 komentarz:

  1. Oooooooooooooo Renuś sie zakochał :3 sweeeeeeeeeetaśna ta scenka, zresztą ta z Hao też i sie Haoś musiał na tą tabliczkę wykosztować duuuuużo liter. To musi być dziwnie tak stać nad własnym ciałem... Nawet baaaaardzo dziwnie i żeby sie nie rozłożyć przez 1500 lat? Wow! Haoś tak pewnie nie umie!
    Ale skoro miała to ciało to czemu se robiła nowe O.o?
    Zeke:Skoro mi wybaczyła to czemu sie mnie tak czepia co !?
    Bo tak... Nie ważne czekam na next^^

    OdpowiedzUsuń