niedziela, 19 lipca 2015

5-Wspomnienia

Ciągłe lamenty Ryo denerwowały większość wycieczki, zwłaszcza Hinatę która musiała być niezwykle ostrożna. Na nie szczęście chłopcy uparli się jechać autem, ale w sumie ich rozumiała muszą szybko dostać się do Douby. Dziewczyna jednak nie była zbyt zaangażowana w ich rozmowy i przemyślenia, ciągle mieszała w kotle, dodawała różne składniki i warczała że to wszystko tak długo będzie trwać. Chłopcy w końcu się przyzwyczaili i nawet jej nie dotykali bo kiedy Ryo, w depresji, próbował ją przytulić to tak mu przywaliła że musiałby jechać do szpitala gdyby nie fakt iż Shi wie że Ren bardzo chcę zostać królem, bo w przeciwnym razie nie dałaby mu leku. Dotarli w końcu do miasteczka. Shi się ucieszyła bo mogła w spokoju robić swoje czary mary, a reszta mogła w końcu zjeść w wygodnych sofach. Grupa rozdzieliła się. Shi zajęła się znowu eliksirem, ku swej radości zauważyła że ma spokój na dwa tygodnie, ale ze smutkiem zauważyła ostatni składnik, a mianowicie krew tego co ją zabił. Jak u licha ona ma tu znaleźć Hao? Niezbyt zadowolona wróciła do chłopców, a tam...
-Nie raczej nie...-powiedział Yoh patrząc na Afroamerykanina w japońskim mundurku trzymającego w rękach lody. Zaczęli odchodzić. Chłopak zaczął się drzeć, Ren zagroził mu Guan Dao i troszkę na warczał na niego, a Shi podeszłą do nich.
-Co to za cyrk?-zapytała ich.
-Bo ja wiem...-odparł Yoh wzruszając ramionami.
-Jakiś pajac...-burknął Ren odchodząc.
-Daj spokój!-krzyknął chłopak z Afro.
-Zamknij się, jesteśmy zajęci kretynie- warknęła i popędziła chłopców.
-Ej! Myślisz ze jak masz duże cycki i ładną buźkę to ci wszystko wolno!?- Shi stanęła jak wryta i odwróciła się powoli w jego stronę.
-Co ty, cholera, do mnie powiedziałeś!?-wydarła się. Choco pobladł. Po chwili chłopak był wgnieciony w ścianę pobliskiego budynku. Wściekła, poirytowana i wszystkie pozostałe synonimy, Mellody odeszła.
Kierowała się w nieznaną stronę, po prostu szła. Łzy piekły ja w oczy. Dawno temu Hao powiedział do niej to samo kiedy uczył ja panowania nad żywiołami.
*Dawno temu*
Dziewczyna o krótkich czerwonych włosach i zielonych oczach, miała ona około piętnastu lat. Stałą na polanie i ze skoncentrowaną miną i zamkniętymi oczami skupiała się nad czymś. Mały płomyk powstał tuż przed nią, miał on niebieski kolor. Otworzyła oczy i uśmiechnęła się wesoło. Wtedy ogień wymknął się jej spod kontroli.
-Nie, nie, nie!-zamachała rękami i rozglądała się nerwowo. Wtedy płomienie zmieniły kolor na naturalny i zniknął.
-To ze masz duże cycki i ładną buzię nie znaczy że masz łatwiej i możesz ćwiczyć sama...-usłyszała głos. Spojrzała do tyłu, a dwa małe warkoczyki zakołysały się na wietrze. Stał tam osiemnastoletni chłopak, zarumieniła się i zrobiła naburmuszoną minę, założyła ręce na piersi i stanęła obrażona. Jej specjalnie skrócone do ćwiczeń kimono poruszało się na wietrze. Chłopak pokręcił głową i poczochrał jej włosy, ta szybko odtrąciła jego rękę.
-Nadal masz mi to za złe?-zapytał. 
-A jak myślisz!?-wydarła się a łzy pociekły po jej oczach.- Prosiłam cię żebyś nie przychodził! Żebyś dał mi spokój! Nie chcę już twojej pomocy!-zaczęła płakać.- Jak mogłeś mnie tam zostawić z tymi obrzydliwymi facetami!?- zapłakała mocniej.- Oni mnie dotykali... Chcieli mnie rozebrać...-drżała smutna. Chłopak przytulił ją delikatnie, nie zważając na jej protesty. 
-Wróciłem tam jak tylko to zrozumiałem, przepraszam że to zrobiłem, już zawszę będę cię chronił, obiecuję...-popatrzyła na niego. Chłopak pocałował ja w czoło. Dziewczyna zaczerwieniła się i odskoczyła dotykając miejsca które pocałował. Hao zaśmiał się. Wiatr zawiał rozwiewając włosy dziewczyny, jej piękne czerwone oczy były wlepione w chłopaka. Podszedł do niego mały kotek i zaczął się łasić. Hinata uśmiechnęła się najdelikatniej i najsłodziej na świecie. Była niezwykle wdzięczna chłopakowi że uczył ją panować nad żywiołami, to było jedyne czego sama nie umiała, wiedziała ze ma on wiele rzeczy na głowię, a pomimo to znajdował czas dla kogoś takiego jak ona. Dla zwykłej dziewczyny, pomimo ze chłopcy z wioski oglądali się za nią i adorowali ją, ta nie zwracała na nich uwagi, jej zazwyczaj zimne na uczucia serce roztapiało się przy chłopaku, oddawało mu się i napełniało dziewczynę szczęściem. Podeszła do niego i uklękła obok by pogłaskać kota, przy okazji podpierając się ręką na chłopaku. On uśmiechnął się do niej przyjaźnie, tak jak zawsze, lecz za każdym razem sprawiało to że miała ochotę zaśpiewać i zatańczyć.
*Teraźniejszość*
Wspomnienie sprawiło ze czerwonowłosa opadłą na asfalt w opuszczonej uliczce, płacząc i kuląc się, serce bolało ją jak nigdy wcześniej. Chociaż chyba większym bólem był fakt iż Hao przebija je płomiennym mieczem składając na jej ustach jedyny i ostatni gorący pocałunek, którego zawsze tak pragnęła.  



Zdjęcie Hinaty:


1 komentarz:

  1. Hao ty parszywa gnido podrywaczu pedofilu morderco łamaczu niewieścich serc-,-
    Nie dobry, bardzo nie dobry!!!
    I cham!
    No to by było chyba tyle... Rozdział świetny i genialnie opisałaś uczucia Hintay... Oddaj mi troche talentu ;-; i Weny!!!! Pliiiiiiiiiiiiiiiiiiis
    Ale w końcu Choco dołàczy czy nie? Bo w sumie to wygląda tak jakbyście mieli go olać....
    A teraz uwaga bedą Darciowe rozkminki wiec jak chcesz zachować zdrowie psychiczne lepiej tego nie czytaj... Bo skoro Yoh i Hao to bliżniaki jednojajowe są to Hao ma taką samą krew co Haoś moźna jemu troszke upuścić XD

    OdpowiedzUsuń